Wtedy roczne tempo spadku może przekraczać 1,5 proc.
Będzie mniej pracujących
Analitycy banku centralnego oceniają, że w I półroczu sytuacja na rynku pracy była korzystna. „W kolejnych kwartałach, wraz z silnym spowolnieniem krajowej aktywności gospodarczej, popyt na pracę ulegnie osłabieniu, ale zakłada się, że nie nastąpi silny wzrost stopy bezrobocia” - napisano w opublikowanym w poniedziałek najnowszym raporcie o inflacji. NBP powołuje się m.in. na swoje badania ankietowe wśród firm, z których wynika, że planowany poziom zatrudnienia się obniżył, choć jest nadal wyższy niż w poprzednich latach. „W kierunku ograniczenia liczby pracujących będzie również oddziaływała obniżająca się od 2023 r. stopa aktywności zawodowej będąca pod negatywnym wpływem procesów demograficznych” - zaznaczają eksperci banku centralnego.
Widać, że popyt na pracę krok za krokiem się obniża, choć to jeszcze nie generuje spadku zatrudnienia - mówił podczas prezentacji projekcji Jacek Kotłowski, wicedyrektor departamentu analiz NBP.
Z nowej projekcji banku centralnego wynika, że o ile w ciągu najbliższego roku zatrudnienie w gospodarce będzie się utrzymywać na poziomie ok. 16,8 mln osób, o tyle w kolejnych dwóch latach zmniejszy się o około pół miliona.
Bezrobocie - mowa o wskaźniku obliczanym na podstawie badania aktywności ekonomicznej ludności, a nie o danych z urzędów pracy - według NBP będzie rosło, choć w stosunkowo łagodny sposób. Z obecnego poziomu nieprzekraczającego 3 proc. w ciągu trzech lat może dojść w okolice 5 proc. Przewidywane obecnie trendy w zakresie bezrobocia są zbliżone do tych z poprzedniej projekcji - z lipca. Wcześniej bank centralny oceniał, że stopa bezrobocia będzie rosła w mniejszym stopniu.
Pogorszenie sytuacji na rynku pracy będzie ograniczało wzrost popytu konsumpcyjnego. To z kolei powinno przyczyniać się do hamowania inflacji. Prócz zatrudnienia istotna jest również dynamika płac.
W wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw mamy ostatnio dużą zmienność, ale wydaje się, że one rosną wolniej niż inflacja - mówił Jacek Kotłowski. To powinno się zmienić w II połowie przyszłego roku. Analitycy banku centralnego szacują, że od IV kw. 2023 r. dynamika zatrudnienia będzie już wyższa niż inflacja. Wtedy jednak nominalny wzrost płac w gospodarce nie powinien już przekraczać 10 proc. w ujęciu rocznym.
W ciągu najbliższych dwóch-trzech kwartałów będziemy mieć ciągle do czynienia z przyśpieszeniem dynamiki wynagrodzeń. Jednostkowe koszty płacy będą rosły, ale to będzie efekt statystyczny. W dłuższym terminie ich wzrost ustabilizuje się na poziomie ok. 2,5 proc. - wyjaśniał Kotłowski.
Analitycy NBP jako czynnik wspierający wzrost wynagrodzeń widzą podwyższony wzrost cen oraz niedobory na rynku pracy. Presję płacową ma z kolei łagodzić napływ uchodźców z Ukrainy, a także to, że Polacy, widząc pogorszenie sytuacji w gospodarce, będą ograniczać swoje apetyty na wzrost płac.
„W latach 2023-2025, wraz z ograniczeniem tempa wzrostu gospodarczego, wzrostem stopy bezrobocia i spadkiem inflacji, dynamika wynagrodzeń stopniowo się obniży, choć pozostanie na relatywnie wysokim poziomie” - napisano w raporcie o inflacji.
Do scenariusza zarysowanego w projekcji zastrzeżenia zgłaszała część członków Rady Polityki Pieniężnej. Domknięcie luki popytowej opiera się m.in. na spodziewanym silnym ochłodzeniu na rynku pracy. Dotychczasowe twarde dane raczej tego nie zapowiadają - mówił we wczorajszym wywiadzie dla DGP Ludwik Kotecki z RPP.
Miękkie lądowanie
Zgodnie z najnowszą projekcją NBP inflacja osiągnie szczyt w I kw. 2023 r. Wyniesie wtedy średnio 19,6 proc. w skali roku. W końcu 2023 r. ma się obniżyć już do 8 proc. W 2025 r. inflacja ma średnio wynosić 3,5 proc. W końcówce tego roku ma to być 3 proc.
Celem Narodowego Banku Polskiego jest inflacja na poziomie 2,5 proc. Dopuszczalne są odchylenia o 1 pkt proc. w górę w i dół.
Według Piotra Szpunara, szefa departamentu analiz NBP, biorąc pod uwagę pogorszenie koniunktury na świecie, to, z czym mamy do czynienia w Polsce, można nazwać miękkim lądowaniem. - Prawdopodobieństwo recesji jest dość niewielkie - podkreślał ekspert.
Centralna ścieżka PKB przewidywana przez bank centralny mówi, że w 2023 r. wzrost gospodarczy wyniesie 0,7 proc., po wzroście o 4,6 proc. w tym roku. W dwóch kolejnych latach tempo wzrostu PKB powinno się już podnosić, w 2025 r. osiągając 3,1 proc.
W najbliższych dwóch latach popyt konsumpcyjny ma rosnąć w tempie nieprzekraczającym 1 proc. Inwestycje według NBP w przyszłym roku zanotują spadek o 3,6 proc., by w 2024 r. zwiększyć się o 1,2 proc. W przyszłym roku gospodarka zanotuje wzrost dzięki dodatniemu wkładowi eksportu netto. ©℗