Im większy zakres władzy (pozostaje) w rękach jednego człowieka, tym większe prawdopodobieństwo podjęcia błędnych decyzji, ponieważ taki przywódca nie jest konfrontowany z przeciwnymi opiniami, więc coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, alienuje się i rośnie skala błędów, które popełnia – ocenił w rozmowie z PAP dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), jako przykład wskazując prezydenta Rosji Władimira Putina. Jego zdaniem rządy nawet „najmądrzejszej, najbardziej humanitarnej i skorej do współpracy osoby” stają się niebezpieczne, jeśli trwają dłużej niż 10 lat, a „Xi Jinping taką osobą na pewno nie jest”.
Xi Jinping odwraca trend władzy w Chinach
Pod rządami dwóch poprzedników Xi – Jiang Zemina i Hu Jintao – Komunistyczna Partia Chin (KPCh) zmierzała w stronę stopniowego ograniczania władzy sekretarza generalnego i bardziej kolektywnych rządów najwyższego organu KPCh, Stałego Komitetu Biura Politycznego Komitetu Centralnego. Xi odwrócił ten trend, zmieniając rządy jednopartyjne w rządy jednoosobowe. Xi zlikwidował też limit kadencji przewodniczącego ChRL, co oznacza, że może ten urząd sprawować nawet dożywotnio. Na trwającym w Pekinie XX krajowym zjeździe KPCh prawdopodobnie sięgnie po trzecią kadencję na stanowisku sekretarza generalnego partii, a w marcu przyszłego roku – po kolejną kadencję przewodniczącego ChRL.
Eksperci: Celem Xi jest władza absolutna
Zdaniem ekspertów celem Xi jest władza absolutna w Chinach, podważenie dominacji USA na świecie i budowa nowego ładu międzynarodowego. Pod jego rządami rywalizacja z USA znacznie się nasiliła i pojawiają się obawy, że dalszy wzrost napięć może doprowadzić do nowej zimnej wojny, a nawet konfliktu zbrojnego. Z najnowszego badania Pew Research w Stanach Zjednoczonych wynika, że samo przedłużenie władzy Xi nie martwi Amerykanów, ale już zacieśniające się pod jego rządami partnerstwo Chin z Rosją za zagrożenie dla USA uznało 87 proc. badanych. 86 proc. wyraziło zaniepokojenie z powodu wzrostu chińskiej potęgi wojskowej, a 82 proc. - z powodu napięć związanych z Tajwanem.
W przemówieniu na otwarcie XX zjazdu KPCh Xi zaostrzył retorykę wobec Tajwanu. Oświadczył, że Chiny dążą do "pokojowego zjednoczenia”, ale „nie obiecają, że wyrzekną się użycia siły” przeciwko – jak to określił – „elementom separatystycznym” i „zewnętrznym ingerencjom”. Choć zdaniem ekspertów nie oznacza to nieuchronnego konfliktu, pojawiają się obawy, że może do niego dojść w nadchodzących latach. Limit kadencji prezydenta wprowadzony został w 1982 roku, gdy krajem rządził Deng Xiaoping– autor odważnych reform gospodarczych, które w ciągu 30 lat uczyniły z Chin drugą gospodarkę świata. Deng chciał w ten sposób uchronić Chiny przed groźbą powrotu do dyktatury, kultu jednostki, chaosu i brutalności znanych z ery przewodniczącego Mao Zedonga, z którym Xi jest coraz częściej porównywany.
W 2012 roku partyjna starszyna dała zgodę Xi na rządy przez 15-20 lat
Według dr. Bogusza w 2012 roku partyjna starszyzna dała Xi zgodę na rządy przez 15-20 lat, by zapanować nad rozprężeniem dyscypliny w KPCh. Pytanie, na ile starszyzna wciąż go kontroluje, a na ile wykorzystał okazję, by się usamodzielnić i odsunąć tych, którzy wynieśli go do władzy. Nie byłby to pierwszy ani ostatni przypadek w historii – ocenił ekspert OSW. W przeszłości przekazywanie władzy w Chinach bywało trudne i ryzykowne. Mao Zedong trzykrotnie wybierał swojego następcę, a pierwszych dwóch zginęło w kontrowersyjnych okolicznościach. Z kolei Deng Xiaoping po odsunięciu od sterów trzeciego protegowanego Mao, Hua Guofenga, sam dwa razy zmieniał zdanie w sprawie swojego następcy i ostatecznie zdecydował się na Jiang Zemina.
Według ekspertów Xi prawdopodobnie nie awansuje do najwyższego organu decyzyjnego partii żadnego dygnitarza młodszego pokolenia, który zgodnie z nieformalnymi regułami mógłby zająć jego miejsce po kolejnym zjeździe w 2027 roku. W dłuższym okresie, jeśli Xi będzie dalej rządził Chinami bez wyznaczonego następcy, zawsze będzie pytanie, co się stanie, jeśli nie będzie zdolny do pełnienia swojej funkcji z powodu śmierci, choroby czy innego czynnika – ocenił badacz z Centrum Studiów Azjatyckich Heritage Foundation Michael Cunningham.