Posłowie Lewicy Tomasz Trela, Arkadiusz Iwaniak i Maciej Kopiec przeprowadzili kontrole poselskie dot. dostępności węgla w Polsce. W czwartek byli w KPRM, w środę w spółkach skarbu państwa: Weglokoksie i PGE Paliwa, które zostały zobowiązane przez premiera Mateusza Morawieckiego do importu węgla, po wprowadzeniu embarga na węgiel rosyjski.

Reklama

W czwartek na konferencji zorganizowanej przed KPRM Trela podkreślił, że w obydwu spółkach, które nadzoruje wicepremier, szef MAP Jacek Sasin, panuje "totalny bałagan". Jak dodał, nie ma harmonogramów planowanych dostaw węgla i jednocześnie nikt nie chce pokazać umów. Na gębę jest powiedziane, żeby się nie martwić, bo węgiel jest, a jak go nie ma dzisiaj, to jutro na pewno będzie - zaznaczył poseł.

Według niego w trakcie kontroli politycy Lewicy ustalili, że premier zobowiązał spółki do zapewnienia 5,5 mln ton węgla do końca kwietnia 2023 roku. Przypomniał, że po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel zapotrzebowanie w Polsce wynosi 8,5 mln ton.

Trela dodał, że w Sejmie procedowany jest obecnie projekt ustawy dot. dystrybucji węgla przez samorządy. Panie premierze, proszę dać gwarancję, że każdy samorządowiec będzie mógł kupić węgiel dla swoich obywateli, by później sprzedać im go po 2 tys. zł za tonę, bo na dzisiaj takiej gwarancji nie ma - zwrócił się poseł do Jacka Sasina. Myśmy to sprawdzili wczoraj i potwierdzili dzisiaj: w Polsce nie ma wystarczającej ilości węgla, żeby każdy obywatel, który węgiel chce nabyć, mógł go nabyć - oświadczył.

Lewica obwinia Sasina

Iwaniak ocenił, że za zaistniałą sytuację odpowiedzialny jest wicepremier Sasin. Poinformował, że w KPRM politycy dowiedzieli się, że nie ma jednej osoby odpowiadającej za strategię dostarczenia węgla do Polski, natomiast wszystkie spółki odpowiedzialne za zakup podlegają MAP.

Poseł podkreślił, że już w ubiegłym roku rząd otrzymał informację o możliwej napaści Rosji na Ukrainę i wówczas powołany został sztab kryzysowy, który miał opracować plan, w jaki sposób zabezpieczyć Polskę pod względem energetycznym. Jednak, jak dodał, decyzje o tym, że spółki mają pozyskać węgiel zapadły dopiero pod koniec lipca. "Dlaczego przez pół roku wicepremier Sasin odpowiedzialny za bezpieczeństwo energetyczne nie zrobił nic, by pozyskać węgiel taniej?" - pytał Iwaniak. Zaznaczył, że w styczniu węgiel kosztował 900 zł. Zdaniem polityka należy wyjaśnić, kto odpowiada za to, że budżet państwa traci miliony, a setki osób kupiły węgiel powyżej 3,500 zł za tonę.

Kopiec mówił, że posłowie pytali w Weglokoksie i PGE Paliwa, kiedy spółki dowiedziały się o tym, że zostanie wprowadzone embargo na węgiel z Rosji. Obie spółki odpowiedziały to samo, że w dniu wprowadzenia embarga - poinformował. Jak dodał, w KPRM politycy otrzymali informacje, z których wynika, że wicepremier Sasin wiedział o tym, jak wygląda rynek energetyczny i swoimi decyzjami mógł wpływać na to, że na rynku dochodziło do spekulacji cenowych.

Reklama

W czwartek Sejm zajął się projektem ustawy o zakupie preferencyjnym paliwa stałego przez gospodarstwa domowe. Projekt ustawy zakłada, że gminy, spółki gminne i związki gminne będą mogły kupować węgiel od importerów po 1,5 tys. zł za tonę, by następnie sprzedawać go mieszkańcom po nie więcej niż 2 tys. zł za tonę. Po uwzględnieniu dodatku węglowego, który wynosi 3 tys. zł, efektywna cena węgla za 1 tonę wyniesie dla mieszkańców 1 tys. zł.

Jak poinformowano w komunikacie po piątkowym posiedzeniu rządu, dzięki temu wsparciu samorządy będą mogły kupić węgiel od importerów (PGE Paliwa oraz Węglokoks) za maksymalnie 1,5 tys. zł za tonę, a następnie sprzedać go mieszkańcom po nie więcej niż 2 tys. zł za tonę. Różnica w postaci 500 zł za tonę to środki na pokrycie kosztów dystrybucji węgla przez gminy, m.in. kosztów transportu. W komunikacie wskazywano wtedy, że aktualna cena węgla na rynku to 2,7-3,5 tys. zł za tonę.

Autor: Daria Kania