Jak wskazuje pismo w trakcie przygotowywania raportu zignorowano uwagi stron polskiej i ukraińskiej, wskazujących na wykorzystywanie przez Rosję dostaw gazu jako narzędzia politycznego szantażu.

Reklama

"Zaopatrzenie w gaz i energię elektryczną Republiki Federalnej Niemiec nie będzie zagrożone" - przekonywał rząd Merkel w swoim 54-stronicowym poufnym raporcie.

"Koalicja ta (CDU-SPD) była przekonana, że Nord Stream 2 wpłynie na poprawę bezpieczeństwa dostaw w Niemczech" - podkreśla "Spiegel", zauważając, że raport "może na nowo rozpalić dyskusję o odpowiedzialności za obecny kryzys gazowo-energetyczny".

Ministerstwem kierował wówczas Olaf Scholz

Na dwa dni przed zakończeniem urzędowania ówczesny minister gospodarki Peter Altmaier (CDU) przesłał raport do Federalnej Agencji ds. Sieci, aby można było kontynuować proces zatwierdzania nowego rurociągu - NS 2. "Federalne Ministerstwo Finansów, kierowane wtedy przez obecnego kanclerza Olafa Scholza (SPD), również zatwierdziło ten kontrowersyjny raport" - zauważa "Spiegel".

Reklama

Ze stwierdzenia, że "uzależnienie UE od importu znacznie wzrosło" i wynosi obecnie "prawie 90 proc.". Ministerstwo gospodarki nie wyciągnęło wówczas wniosku, że NS 2 uczyniłby tę zależność jeszcze większą i bardziej ryzykowną - stwierdza "Spiegel". Ministerstwo uważało natomiast, że "Nord Stream 2 zwiększa europejskie bezpieczeństwo dostaw, ponieważ umożliwia dostawy gazu z nowych złóż na Półwyspie Jamalskim" - wynika z raportu.

Reklama

Ostrzeżenia z Polski i z Ukrainy

Jak zauważa gazeta, "ministerstwo gospodarki odrzuciło również obawy, zgłaszane przez Ukrainę i Polskę podczas procesu weryfikowania raportu". Ukraińska państwowa spółka gazowa zwracała bowiem uwagę na fakt, że rosyjski Gazprom ograniczył dostawy poprzez ukraińskie gazociągi jesienią 2021 roku. Natomiast "Polacy przypomnieli (niemieckiemu) ministerstwu gospodarki, że w sporze gazowym z Ukrainą w latach 2008/2009 i 2014 Rosja wykazywała chęć wykorzystywania gazu jako narzędzia politycznego" - zauważa niemiecki tygodnik.

Jak przekonywały też strona polska i ukraińska, Gazprom jest "bezpośrednio, personalnie powiązany z rosyjskim rządem, dzięki czemu jest w stanie wywierać presję polityczną na państwa członkowskie". Niemieckie ministerstwo gospodarki uspokajało wówczas, że "zbadało te zarzuty, ale nie dostrzegło wystarczających dowodów na konkretne zagrożenie bezpieczeństwa dostaw gazu", mogących pojawić się po uruchomieniu NS2.

Jak dowiedział się "Spiegel" od Federalnej Agencji ds. Sieci, poziom napełnienia magazynu gazu Rheden we wrześniu i październiku 2021 r., czyli w momencie powstawania rządowego raportu, wynosił poniżej 10 proc. "W tym czasie największy niemiecki magazyn znajdował się pod kontrolą Gazpromu" - podkreśla "Spiegel".