Tusk podczas wystąpienia nawiązywał do kwestii zablokowanych dla Polski unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy. Kiedy dotknie się konkretu, to ludzie zaczynają naprawdę rozumieć, ile zła zrobili rządzący, odwracając się plecami do Europy i rezygnując z pieniędzy, które są waszymi pieniędzmi - mówił, zwracając się do uczestników spotkania.
Cel odsunięcia PiS od władzy
To są wasze pieniądze, a oni je zablokowali - podkreślał szef PO.
Według niego, gdyby tylko połowę środków z KPO chcieć wydać na poziomie powiatów, to średnio każdy polski powiat mógłby wydać dodatkowych 500 mln zł. Wyobraźcie sobie tu, w Kluczborku, 500 mln zł, które w Europie czekają dokładnie na to, abyśmy je wzięli i wydali tu, w tym powiecie - mówił. Dodał, że za te pieniądze w połowie województwa opolskiego można byłoby naprawić drogi lokalne.
Tusk wskazywał, że w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych należy odsunąć PiS od władzy. Ocenił, że wicepremier i szef MAP Jacek Sasin "stał się symbolem niekompetencji", a szef NBP Adam Glapiński "sprawa wrażenie jakoś nie tego trochę".
"Intencjonalne" odwracanie się od Europy
Są ludzie niekompetentni jak Sasin, są ludzie zupełnie niesamodzielni jak Morawiecki, czy ludzie sprawiający wrażenie jakby byli nie z tego świata, tak jak Glapiński. Ale oprócz niekompetencji i takiego szaleństwa politycznego jest też metoda - to odwracanie się rządu PiS od Europy nie jest przypadkowe, to nie są jakby błędy, tylko to jest intencjonalne - mówił Tusk.
Kiedyś Jarosław Kaczyński w mojej obecności powiedział i powtarzał to później wielokrotnie, że warto być w UE tylko dlatego, bo stamtąd można dostać pieniądze. Że nie ma żadnego innego powodu dla którego warto być w UE. Oni zablokowali te pieniądze (z KPO - PAP) i powtarzają każdego dnia, że Polska sobie poradzi bez pieniędzy europejskich, zapominając, że to są polskie pieniądze, bo jesteśmy częścią UE. Ale to też znaczy (...) że tam naprawdę oni myślą o tym, jak wyprowadzić Polskę z UE. To, że oni blokują pieniądze europejskie, jest takim pilotażem - dodał.
Komisja Europejska na początku czerwca zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy, co było krokiem w kierunku wypłaty przez UE 23,9 mld euro dotacji i 11,5 mld euro pożyczek w ramach Funduszu Odbudowy, jednak pieniądze nie zostały wypłacone. KE zaznaczyła m.in., że polski KPO "zawiera kamienie milowe związane z ważnymi aspektami niezależności sądownictwa, które mają szczególne znaczenie dla poprawy klimatu inwestycyjnego i stworzenia warunków dla skutecznej realizacji" i że "Polska musi wykazać, że te kamienie milowe zostały osiągnięte przed dokonaniem jakichkolwiek wypłat w ramach Funduszu Odbudowy". Jednym z oczekiwań KE była likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, co stało się w połowie lipca, gdy weszła w życie nowela ustawy o SN.
Kontrowersyjne słowa von der Leyen w DGP
Pod koniec lipca szefowa KE Ursula von der Leyen powiedziała "Dziennikowi Gazecie Prawnej", że aby otrzymać środki z KPO, Polska musi wywiązać się ze zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych. Przyznawała, że nowe prawo jest ważnym krokiem, jednak "nowa ustawa (nowelizacja ustawy o SN - PAP) nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej".
Pod koniec września podczas debaty na amerykańskim uniwersytecie Princeton szefowa KE była m.in. pytana o pieniądze dla Polski z KPO i o to, jak UE może postąpić wobec władz w Warszawie. Powiedziała, że KE jest "strażnikiem Traktatu, więc mamy pewne narzędzia prawne, aby go chronić". Problem, jaki mamy z polskim rządem, polega na tym, że jesteśmy głęboko przekonani, iż nie ma już niezależności sądownictwa. To jest trudne - dodała von der Leyen. Dlatego - stwierdziła - "używamy naszych narzędzi prawnych, gdyż w ostatecznym rozrachunku jeżeli popiera się zasadę rządów prawa, także instytucje muszą postępować zgodnie z zasadą prawa". Stwierdziła też, że jeśli sprawy we Włoszech po tegorocznych wyborach "pójdą w trudnym kierunku, mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier".
Premier Mateusz Morawiecki powiedział później w TVP Info, że "stanowisko tych najwyższych brukselskich urzędników na razie nie jest dobre; nie jest właściwe". Oświadczył, że "programy z Krajowego Planu Odbudowy ruszają". Polski Fundusz Rozwoju podstawia finansowanie, bo my te pieniądze - prędzej, czy później - na pewno dostaniemy, jak nie w tym roku, to w przyszłym - zapewnił szef rządu. Z całą pewnością one do Polski przypłyną, więc nie chcemy, żeby te projekty ucierpiały. Ruszamy z ich realizacją - poinformował premier.
Kobiety poszkodowane przez władzę
Polskie kobiety są największą grupą poszkodowaną przez obecną władzę, czasami są bezradne wobec brutalnej opresji - powiedział w sobotę w Kluczborku lider PO Donald Tusk. Wskazywał też, że postulat 20 proc. podwyżki dla pracowników sfery budżetowej jest spóźniony.
Tusk podczas spotkania z mieszkańcami Kluczborka mówił o trudnej sytuacji wielu mniej zamożnych osób w Polsce, którym w obliczu rosnących cen z trudem starcza pieniędzy na rachunki i podstawowe produkty. Wskazywał, że np. nauczycielka, jeśli zdoła znaleźć pracę w dwóch szkołach, to dostanie na rękę ok. 4 tys. zł, a każdego dnia patrzy jak szybują ceny prądu, gazu czy chleba, maki i oleju.
To szczególnie dla polskich kobiet jest najcięższe doświadczenie, bo to (bycie nauczycielem) jest bardzo ciężka praca zawodowa (...), to jest bardzo często ciągle więcej obowiązków w domu, coś bardzo niesprawiedliwego, szczególnie jak są małe dzieci i wtedy trzeba jeszcze jakoś spiąć ten rodzinny, domowy budżet. I okazuje się, że właściwie nie ma na to szans - mówił Tusk.
Zapowiedział, że w niedzielę będzie we Wrocławiu, gdzie odbywa się kolejny Kongres Kobiet.
Szef PO przypomniał, że w kwietniu br. zgłosił postulat podwyżek dla sfery budżetowej np. właśnie dla nauczycieli czy pracowników socjalnych. Dodał, że dopiero teraz "obudził się" szef "Solidarności" Piotr Duda, postulując 20-proc. podwyżki dla pracowników sfery budżetowej.
Chciałem powiedzieć szefowi tej nowej wersji "Solidarności" - panu Dudzie, że ten postulat pół roku temu zgłoszony, 20 proc. podwyżki dla ludzi de facto najmniej zarabiających, często dobrze wykształconych, bardzo ciężko pracujących, to on już dzisiaj właściwie jest nieaktualny - mówił Tusk, zwracając uwagę na wysoką inflację i wzrost ceny podstawowych produktów i energii.
Szef PO wskazywał, że jeżeli np. nauczycielka dostanie 20 proc. podwyżki w listopadzie czy grudniu, to i tak będzie mogła kupić mniej niż w kwietniu.
Lider PO zarzucał obecnej władzy obojętność wobec najsłabszych np. dzieci z problemami psychicznymi oraz ingerowanie w życie kobiet. Największą grupą, która ciągle czuje się poszkodowana i czasami bezradna wobec takiej momentami brutalnej, a nawet czasami chamskiej opresji, to są polskie kobiety - powiedział Tusk.
I generalnie najbardziej rozemocjonowani w tej władzy, najbardziej opresyjni są faceci, którzy nie założyli rodziny, którzy nie mają o tym zielone pojęcia. I to oni chcą decydować, jak ma wyglądać życie polskiej kobiety - powiedział lider PO.
Stuprocentowo płatny urlop macierzyński
Jednym postulatów, które będzie można zrealizować od ręki, to byłaby pełnopłatność urlopu macierzyńskiego, bo teraz to jest średnio 80 proc. Stuprocentowo płatny urlop macierzyński to jest krok we właściwą stronę - powiedział w sobotę przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
Lider PO podczas sobotniego spotkania z mieszkańcami Kluczborka (woj. opolskie) zaznaczył, że wie, jak ciężką pracą jest wychowanie dzieci.
To w końcu myśmy wprowadzili urlop macierzyński, jeden z najdłuższych w Europie. W tej chwili dużo czasu minęło, więc nas niektóre państwa wyprzedziły (...). Jednym z takich postulatów, które będzie można zrealizować od ręki, to byłaby pełnopłatność urlopu macierzyńskiego, bo jak wiecie teraz jest średnio 80 proc. Więc ja nie mam żadnych wątpliwości, że urlop macierzyński - czy rodzicielski, bo wiadomo, że nie chodzi tylko o mamy, chcielibyśmy, żeby to było symetrycznie i żeby mężczyźni mieli też to poczucie obowiązku dokładnie w takim samym stopniu jak kobiety wobec dzieci - to taki stuprocentowo płatny urlop macierzyński to jest krok we właściwą stronę - ocenił.
Zapytany o to, czy zamierza zamienić "rozdawnictwo PiS na odpis od podatku", Tusk zapytał: Co wolicie: skomplikowaną reformę, dzięki której będziecie mogli odpisać od podstawy podatku i tak dalej, czy 500 zł w kieszeni?
Dzisiaj przepisy podatkowe to książka 1600 stron. Nie jest to choroba Polski, tylko wszędzie na świecie mamy ten system niezwykle zagmatwany (...). Polityka na samych podatkach nie rozwiązuje niektórych problemów społecznych tak, jak na przykład wsparcie rodzin przy pomocy 500 plus. Nie rezygnujemy z tej funkcji państwa - mówił.
Zastrzegł, że nie jest zwolennikiem rozbudowanego państwa, ale "są sytuacje każdego dnia, które zmuszają nas do finansowania państwa, bo tylko państwo jest w stanie (...) sobie poradzić".
Uproszczenie systemu podatkowego - bezdyskusyjnie. I ułatwienie - a przynajmniej obliczalność decyzji - to chyba jest jedna z najgorszych konsekwencji rządów PiS, że polski przedsiębiorca - mały, duży, średni bez znaczenia, nie jest pewny, co go następnego dnia spotka - ocenił.
Jednocześnie zastrzegł, że nikt nie namówi go na decyzję, która rozczaruje kilka milionów ludzi w Polsce, którzy zaplanowali swoje życie w oparciu o to, co im państwo obiecało. Polskie rodziny dostają 500 Plus. I tak już mają ułożone swoje życie. Trzeba zastanowić się, co kontynuować, gdzie się zatrzymać na poziomie, który jest w tej chwili, w jaki sposób mądrze zjeżdżać z inflacją. Ale na pewno nie należy myśleć o tym, że zmiana władzy po PiS oznacza gorszą sytuację dla większość obywateli - powiedział.
Autorzy: Rafał Białkowski, Marek Szczepanik, Karol Kostrzewa