W ramach Funduszu Odbudowy (FO) oraz z budżetu unijnego na lata 2021-2027 Węgry mają otrzymać ok. 40 mld euro. Obecnie gra toczy się o mniejszy kawałek tortu - ok. 7,3 mld euro w ramach FO. Jeżeli do końca września Węgrom nie uda się zakontraktować 70 proc. środków przysługujących w ramach KPO, pieniądze te bezpowrotnie przepadną. Stawką jest także ograniczenie ryzyka utraty płynności finansowej przez Węgry, o którym coraz więcej się mówi.
Dlatego też w miejsce konfrontacyjnej retoryki wobec Unii Europejskiej pojawiają się twierdzenia o „dobrym” i „konstruktywnym” dialogu. Trzeba jednak pamiętać, że poza problemem z niezatwierdzonym wciąż KPO, przeciwko Węgrom uruchomiono tzw. mechanizm warunkowości. Zapowiedź użycia tego instrumentu pojawiła się 5 kwietnia, niemal nazajutrz po zwycięskich dla Fideszu wyborach parlamentarnych. Mechanizm ten umożliwia teoretycznie zablokowanie wszystkich pieniędzy unijnych Budapesztowi.
Główne zarzuty, jakie od lat są podnoszone przeciwko Węgrom, dotyczą braku transparentności w wydatkowaniu pieniędzy unijnych. Chodzi o powstanie systemu, który umożliwiał wygrywanie przetargów na inwestycje realizowane z funduszy wąskim kręgom ludzi skupionych wokół władzy. Wątpliwości budziła także niezależność wymiaru sprawiedliwości, która nie gwarantowała należytego procesu ścigania i osądzania winnych nadużyciom finansowym - tak na etapie postępowań prokuratorskich, jak i późniejszych - sądowych. Sam system konkursów na unijne granty przez lata pozostawał pod kontrolą kancelarii premiera. Bruksela zarzucała też Budapesztowi brak odpowiedniej polityki antykorupcyjnej.
Reklama
Reklama