"Turcję i Rosję łączy więcej, niż mogłoby się wydawać. Oba są krajami na peryferiach Europy i zmagają się z utratą swoich imperiów. (...) Pomimo faktu, że Turcja jest członkiem NATO i znajduje się po przeciwnej niż Rosja stronie w regionalnych konfliktach o Syrię, Libię, Kaukaz Południowy i Ukrainę, oba kraje mają wspólny interes w ugruntowaniu swojej pozycji wśród najważniejszych państw podejmujących decyzje na arenie międzynarodowej" - ocenia Blewett-Mundy.
Spotkanie Erdogana z Putinem
"Niedawne - w dniach 5 i 6 sierpnia - spotkanie prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Soczi było nie tyle dwustronnym szczytem rywali, ile próbą zademonstrowania ich geopolitycznej wagi. (...) Oba kraje są mistrzami w podsycaniu kryzysów w swoim sąsiedztwie i wykorzystywaniu ich na swoją korzyść" - dodaje.
Jako dowód przywołuje sytuację w Syrii.
"Wojna domowa w 2011 roku stała się okazją dla Ankary i Moskwy do ustanowienia swojej obecności wojskowej w świecie arabskim. Podczas gdy Rosja poparła świecki, alawicki reżim syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada, Turcja udzieliła poparcia sunnickim islamistom i innym siłom opozycji. Mimo otwartych starć między Rosją a Turcją zamrożenie konfliktu w Syrii w wyniku zagranicznych interwencji wojskowych służy wspólnym rosyjskim i tureckim celom geopolitycznym" - zwraca uwagę brytyjski ekspert.
"Ułatwiając negocjacje w sprawie zawieszenia broni między rebeliantami a siłami wspieranymi przez Assada w Aleppo w 2016 r., Rosja i Turcja stały się głównymi graczami międzynarodowymi w poszukiwaniu rozwiązania kryzysu w Syrii. Okazało się to punktem zwrotnym w konflikcie, ponieważ stanowiło podstawą rozmów w formacie astańskim, skutecznie wyeliminowało Zachód z syryjskiego procesu pokojowego" - przypomina.
Ukraina jak Syria?
Według Blewett-Mundy'ego z podobną sytuacja mamy obecnie do czynienia na Ukrainie: negocjacje Moskwy i Ankary na temat wznowienia eksportu ukraińskiego zboża stwarzają warunki, w których Rosja i Turcja mogą stać się najważniejszymi krajami decydującymi o losie Ukrainy, podobnie jak w Syrii.
"Rosja i Turcja mają silną pozycję, by wyprzedzić Zachód na Ukrainie, powtarzając to, co udało im się osiągnąć w świecie arabskim. Europa zaczyna odczuwać skutki wojny na Ukrainie poprzez kryzys energetyczny. Niemcy, największa gospodarka UE, opóźniają dostawy broni do Kijowa.(...) Wraz z narastającym zmęczeniem na kontynencie europejskim istnieje realne ryzyko, że Moskwa i Ankara mogą podzielić się łupami na Ukrainie, co poważnie zagraża jej suwerenności i integralności terytorialnej" - ostrzega.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz