Jako przykład amerykańska gazeta podała, że od przyłączenia się Szwajcarii do sankcji władze kantonu Zug doszukały się zaledwie jednej firmy - z ogółu 30 tysięcy zarejestrowanych w regionie - która jest ich zdaniem kontrolowana przez osobę podlegającą obostrzeniom.

Reklama

"Tak wielu rosyjskich miliarderów ma tu domy lub firmy, że lokalna partia opozycyjna zaczęła zabierać turystów na "wycieczkę szlakiem oligarchów". Szwajcarskie gazety przezwały Zug "małą Moskwą" i żartowały, że lokalni przywódcy chcą zbudować wokół miasta mur jak wokół Kremla" - opisał we wtorek "WSJ".

"Zmagali się z nazwiskami pisanymi cyrylicą"

Jak wskazała gazeta, lokalny zespół sześciu urzędników z Zugu, zajmujących się sankcjami, miał trudności z identyfikacją domów i firm oficjalnie należących do rosyjskich oligarchów objętych restrykcjami przez rząd Szwajcarii. - Zmagali się z nazwiskami pisanymi cyrylicą i często nie potrafili odczytać 300-stronicowej listy - powiedział przedstawiciel władz kantonu Heinz Taennler.

Jak skomentował "WSJ", sytuacja jest symboliczna dla całego kraju. Według Public Eye, grupy badającej przejrzystość biznesów, szwajcarskie banki zarządzają aktywami wartymi 150 mld dolarów, należącymi do rosyjskiej klienteli, a 32 proc. najbliższych Putinowi oligarchów posiada nieruchomości, konta bankowe czy przedsiębiorstwa w Szwajcarii.

W Winterthur w kantonie Zurych znajduje się siedziba Sulzer AG, firmy, która w 48,8 proc. należy do rosyjskiego miliardera Wiktora Wekselberga, objętego sankcjami przez USA i Wielką Brytanię. Kiedy Polska nałożyła sankcje na Sulzer AG, szwajcarska ambasada w Warszawie nieskutecznie lobbowała w polskim rządzie, aby odwrócił tę decyzję, o czym poinformował "WSJ" za źródłami w polskich władzach i szwajcarskim ministerstwie spraw zagranicznych.

Dziennik napisał, że senatorowie USA nieoficjalnie zwrócili się do szwajcarskich władz, nalegając, aby zrobiły więcej w celu zlokalizowania rosyjskich majątków i posiadłości, oraz oskarżając Szwajcarię o "dopuszczanie do rosyjskich nadużyć". Rząd w Bernie odrzucił krytykę i przekonywał, że robi wszystko, co w jego mocy, a samo dołączenie kraju do sankcji oznacza "historyczny zwrot".