DGP: Czy Polskę zalewa zboże z Ukrainy?
Monika Piątkowska: W tej chwili nie możemy mówić o zalaniu naszego rynku przez zboże z Ukrainy, choć rolnicy, którzy mieszkają najbliżej granicy, mogą obserwować pierwsze symptomy tego zjawiska. Po stronie ukraińskiej w wagonach i silosach czekają bowiem ogromne ilości zboża gotowego do wywozu. Wiemy, że na odprawę czeka aż 16,7 tys. wagonów. Co piąty to wagon ze zbożem. Stoją tam też wagony z olejem roślinnym (ok. 450) i ze śrutami (ok. 700). Gdyby je ustawić jeden po drugim, stworzyłyby kolejkę na 240 km! To odległość prawie taka sama jak z Warszawy do Krakowa.
Z czego wynika ten ogromny zator?
Problemy z eksportem zboża i innych towarów z Ukrainy związane są głównie z logistyką i możliwościami przeładunkowymi kolei. LHS (Linia Hutnicza Szerokotorowa) to jednotorowa nieelektryczna linia. Aby zwiększyć jej możliwości, potrzebne są dodatkowe bocznice dostosowane do przewozu zbóż. Do tej pory LHS przewożono w głównej mierze rudy żelaza, węgiel, drewno. Zboża nie były głównym towarem, bo Polska ich nie importowała, a kierunki eksportowe dla Ukrainy - jeśli chodzi o zboże - to inne części świata. Rosyjska agresja doprowadziła do zamknięcia portów Morza Czarnego, którymi tamtejsi przedsiębiorcy eksportowali ponad 90 proc. surowców rolnych. Miesięcznie na ten eksport składało się m.in. 5-6 mln ton zbóż.