Ta dramatyczna różnica w zachowaniu indeksów giełdowych oraz realnej gospodarki prowokuje do zadania pytania: w jakim stopniu rynek akcji odzwierciedla stan amerykańskiej ekonomii i czy pozostaje aktualne słynne zdanie wypowiedziane w 1953 r. przez Charlesa Erwina Wilsona, prezesa General Motors, wówczas firmy onajwiększej kapitalizacji rynkowej: „Co dobre dla GM, to dobre dla Ameryki”.
Z problemem zmierzyli się Frederik P. Schlingemann (Uniwersytet Pittsburski) i René M. Stulz (Uniwersytet Stanu Ohio). Tylko jak oszacować reprezentatywność kondycji firm dla ekonomii kraju? Autorzy badania uznali, że wiarygodnym wyznacznikiem stanu gospodarki jest zatrudnienie. Dane na jego temat są dokładne, nie zależą od zasad rachunkowości i są gromadzone przez odpowiednią agencję rządową. Wynika z nich, że odsetek zatrudnionych w firmach notowanych na giełdzie spada od lat 70. i jest obecnie najniższy od początku badanego okresu. O ile w 1973 r. wynosił ok. 41 proc., dziś – 29 proc.