Miejscowe władze zarządziły masową akcję oczyszczania miasta; armia ludzi dezynfekuje tysiące osiedli mieszkaniowych, by wyeliminować wirusa. Gdy to nastąpi, miasto zacznie się otwierać, ale będzie to proces stopniowy i ostrożny – ocenia korespondent BBC w Szanghaju Robin Brant.

Reklama

"Zero covid"

"Stanowcza walka z wirusem w imię zasady „zero covid” odcisnęła piętno na społeczeństwie i gospodarce Szanghaju, uznawanego za najbogatsze miasto Chin. Najbardziej ucierpieli ci najbardziej narażeni, w tym osoby starsze" – pisze brytyjska stacja.

Restrykcje w Szanghaju pogłębiają też kryzys światowych łańcuchów dostaw. Według agencji Reutera liczba statków oczekujących na obsługę w tamtejszym porcie wzrosła do 344, a czas transportu z Chin do USA jest obecnie o 74 dni dłuższy niż zwykle. Średnio o cztery dni spóźniają się też statki z Chin do Europy.

Reklama

W Szanghaju w ramach lockdownu w masowych izolatoriach umieszczano nawet 100-latków, u których wykryto koronawirusa. Z relacji mieszkańców wynika, że niektóre osoby cierpiące na inne choroby nie otrzymywały pomocy medycznej, na jaką mogliby liczyć w normalnych warunkach.

Niektórych ludzi z dodatnimi wynikami zabierano z domów siłą. W sieciach społecznościowych krąży między innymi nagranie z momentu, w którym funkcjonariusz w stroju ochronnym rozbija drzwi i włamuje się do mieszkania, by zabrać jedną z takich osób

Reklama

Twarda izolacja

W ramach „twardej izolacji” część ulic i wejścia do niektórych bloków zagrodzono wysokimi, zielonymi płotami, które internauci porównywali do klatek w zoo.

W sieci pojawiły się też nagrania z protestów i wiele krytycznych komentarzy, m.in. na temat problemów z zaopatrzeniem zamkniętych w domach mieszkańców w żywność i leki. Przejawy niezadowolenia były usuwane przez cenzurę, a przestrzeń na wyrażanie sprzeciwu jest bardzo ograniczona.

Według BBC jeden z mieszkańców był przesłuchiwany przez policję tylko dlatego, że pokazał swoje zakupy osobie nagrywającej to telefonem. Kupiony przez niego kawałek wieprzowiny był podarowany Szanghajowi przez sąsiednią prowincję.

Władze potępiły też niewielki protest, który miał miejsce kilka dni temu, w ramach którego ludzie tłukli w garnki, by okazać niezadowolenie. Według urzędników akcję zainspirowały „zagraniczne siły”.

Oficjalna liczba zgonów wśród zakażonych osób w najnowszej fali Covid-19 w Szanghaju wynosiła w środę 491. Większość zmarłych to osoby starsze, które nie były zaszczepione. Tylko około 38 proc. osób po 60. roku życia w Szanghaju jest po trzech dawkach szczepionek.

Większość krajów świata złagodziła restrykcje, ale władze w Pekinie obstają przy strategii „zero covid” i wygasiły w Chinach kontynentalnych debatę na temat idei „życia z wirusem”. Skupiają się na tym, by zgodnie ze słowami przywódcy ChRL Xi Jinpinga, wygrać „ostateczną bitwę”, szczególnie przed jesiennym krajowym zjazdem Komunistycznej Partii Chin (KPCh) – podkreśla korespondent BBC.

Taktykę zmienił natomiast Hongkong, przytłoczony dużą falą wariantu Omikron. Epidemiolog z Uniwersytetu Hongkońskiego (HKU) Ben Cowling ocenia, że 60 proc. mieszkańców miasta przeszło infekcję i posiada odporność. Dzięki niej nawet ogniska kolejnych potencjalnych wariantów miałyby jego zdaniem niewielki wpływ na Hongkończyków.

W przypadku Szanghaju obawiam się, jak długo to może potrwać? - powiedział Cowling. Liczba zakażeń „będzie powoli spadać”, ale „cała ta sytuacja może się powtórzyć za jeden, dwa albo trzy miesiące, jeśli będzie kolejne ognisko Omikrona” – dodał. Według BBC lockdowny w imię strategii „zero covid” mogą być jednak coraz trudniejsze do uzasadnienia.