W sobotę rano w Sali Kolumnowej Sejmu rozpoczęła się uroczystość z okazji 25-lecia uchwalenia konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r., organizowana przez wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego i klub Koalicji Polskiej-PSL.

Debata opozycji

Po uroczystym otwarciu obchodów przez wicemarszałka Zgorzelskiego rozpoczęła się debata liderów partii opozycyjnych: prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, szefa PO Donalda Tuska, lidera Polski 2050 Szymona Hołowni i współprzewodniczących Nowej Lewicy Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia.

Tusk podkreślił podczas debaty, że konstytucja jest tyle warta, ile warte są zobowiązania polityków władzy, ludzi do jej przestrzegania. Według niego my byśmy naprawdę dobrze sobie radzili – jako Polska - bez najmniejszej zmiany w tej konstytucji, jeśli byśmy wszyscy umówili się, że nawet przy najbardziej drastycznych różnicach, konfliktach interesów, różnych ideach w sprawie konstytucji, praworządności będziemy stanowili jedność.

Reklama

Problemem Polski dzisiaj nie jest słaba konstytucja, problemem tej konstytucji nie jest brak zabezpieczeń, problemem konstytucji, Polski, obywatelek i obywateli Polski i naszym problemem jest to, że do władzy doszli ludzie, którzy tę konstytucję świadomie, cynicznie, bezwzględnie gwałcą i to w najistotniejszych jej fragmentach – zaznaczył Tusk.

I dlatego – dodał - ja bym jednak ze względu na szacunek do konstytucji, konstytucji jako zasady i konkretnej tej konstytucji, zastanawiał się szczególnie w tym gronie, jak odsunąć od władzy ludzi, którzy ją unieważniają. Zdaniem lidera PO nie ma dziś ugrupowania politycznego, które samodzielnie mogłoby nie tylko zmienić konstytucję, jeśli mówimy o zmianach w konstytucji, ale nawet pokonać tych, którzy tę konstytucję łamią.

Musimy sobie powiedzieć, czy jesteśmy w stanie osiągnąć elementarne porozumienie w prostszej arytmetycznie kwestii, jaką jest wygranie wyborów parlamentarnych. Ja dałbym wszystko za to, żebyśmy wspólnie potrafili uzgodnić strategię zwycięstwa – powiedział Tusk.

Reklama

Zaskakująca propozycja Tuska

Szef Platformy Obywatelskiej upomniał się o wyższe zarobki dla osób zatrudnionych w budżetówce. Musimy to głośno i wyraźnie powiedzieć: dzisiaj tzw. sfera budżetowa - to są ludzie kultury, sztuki, to są pielęgniarki, ratownicy medyczni, urzędnicy, pracownicy pomocy społecznej - jest w szczególnie trudnej sytuacji - przekonywał Tusk. Zwrócił uwagę, że tzw. tarcze antycovidowe w czasie pandemii były przeznaczone głównie dla przedsiębiorców, tymczasem pracownicy "budżetówki", którzy także ciężko pracują i tworzą "państwo", zarabiają bardzo mało.

Według Tuska tzw. sfera budżetowa powinna otrzymać 20 proc. podwyżki. Jeśli bazowe wynagrodzenie podnieślibyśmy w sferze budżetowej o 20 proc. - nie mówię o +R-ce+, mówię o tych, co na dole ciężko harują od rana do wieczora, to np. nauczycielka ze Zduńskiej Woli będzie miała raptem 2800 zł (wynagrodzenia) i to w czasie, kiedy Glapiński (prezes NBP - PAP) dostaje 600 tys. zł premii i ma 1,1 mln. rocznie wynagrodzenia i funduje Polakom 11-procentową inflację - stwierdził szef PO.

Dodał, że 20-proc. podwyżka dla "budżetówki" to koszt rządu 30 mld zł rocznie. Skrytykował przy tym PiS za "zmarnotrawienie dziesiątek czy nawet setek miliardów złotych" w ciągu siedmiu lat rządów. Już pewnie ludzie zapomnieli, że kaprys Kaczyńskiego, Sasina, Morawieckiego, nie wiem czyj do końca, czyli Baranów ma kosztować 100 mld złotych. Nie chce mi się też powtarzać tych opowieści i Ostrołęce, gdzie 2 mld zł poszło w piach, a 8 mld mają jeszcze zamiar wydać - wyliczał Tusk.

Postulat Tuska poparł lider Nowoczesnej Adam Szłapka. Według niego, polskie państwo potrzebuje dobrej organizacji i usług publicznych na wysokim poziomie. Musimy być dobra edukacja, dobry system ochrony zdrowia, a ci którzy tam pracują - nauczyciele, pielęgniarki muszą oczywiście w sposób godny zarabiać - zaznaczył poseł.