Wśród licznych sankcji nałożonych na Rosję po agresji na Ukrainę ograniczenia dotyczące lotnictwa mają być jednymi z dotkliwszych. Uderzą nie tyko w Aerofłot i inne tamtejsze linie, lecz także znacznie utrudnią podróżowanie zwykłym Rosjanom oraz oligarchom latającym własnymi odrzutowcami. Jako pierwsza – już w pierwszym dniu ataku na Ukrainę – obostrzenia nałożyła Wielka Brytania, która zakazała wpuszczania rosyjskich samolotów do swojej przestrzeni powietrznej. Później podobne decyzje podjęły m.in. niemal cała Europa (oprócz niektórych krajów na Bałkanach, np. Serbii), Kanada, a w środę też Stany Zjednoczone.
Eksperci przyznają, że sytuacja rosyjskich linii zaczyna się rysować fatalnie. – To powrót do 1991 r. – komentuje Jon Ostrower, redaktor naczelny serwisu The Air Current, jeden z bardziej uznanych ekspertów branży lotniczej. Przewiduje, że ruch lotniczy w Rosji – przez sankcje – znajdzie się wkrótce na poziomie zbliżonym do tego po rozpadzie ZSRR. Przyznaje, że od samego zakazu znacznie dotkliwsze są jednak decyzje Airbusa i Boeinga o zaprzestaniu sprzedaży i transportu części oraz jakiegokolwiek technicznego wsparcia dla linii z Rosji. Dla większości przewoźników z tego kraju to gigantyczny kłopot, bo w ich flotach dominują maszyny tych producentów – np. spośród 180 maszyn Aerofłotu tylko 10 to rodzime samoloty Suchoj Superjet 100. Brak dostępu do zapasowych części oraz możliwości serwisowania sprawi, że prędzej czy później maszyny będą musiały zostać uziemione.