Na podium miała się znaleźć także Polska, której w ramach Funduszu Odbudowy przyznano obok Włoch i Hiszpanii trzecią największą kopertę narodową. Pieniądze nad Wisłę jednak nie popłyną do momentu, kiedy polski rząd nie porozumie się z Komisją Europejską w sprawie reformy sądów.
Bruksela nie wyklucza zaciągania wspólnego długu w przyszłości. Mówił o tym w poniedziałek w Parlamencie Europejskim komisarz odpowiedzialny za sprawy gospodarcze Paolo Gentiloni. Jak podkreślił, fundusz, w ramach którego kraje członkowskie zgodziły się wspólnie zaciągnąć dług w wysokości 800 mld euro, co prawda ma charakter jednorazowy, ale w przyszłości ta sama metodologia będzie mogła zostać użyta po raz kolejny. Nie wyklucza też tego umowa koalicyjna nowego niemieckiego rządu, choć to Niemcy do tej pory były jednym z krajów, które obawiały się wspólnotowych zobowiązań finansowych.
Tymczasem sam Fundusz Odbudowy będzie spłacany do 2058 r., przy czym część pożyczkową uregulują państwa, które zdecydują się z niej skorzystać. Natomiast dotacje na łączną sumę 338 mld euro UE będzie spłacać wspólnie. Bruksela zakłada, że dług będzie spłacany z nowych opłat i podatków, których pakiet ma zostać ogłoszony jeszcze w grudniu. Jeśli jednak kraje członkowskie się nie porozumieją (a w sprawach podatkowych decyzje podejmowane są jednomyślnie), to wówczas pozostają dwa rozwiązania: albo przy ustanawianiu kolejnego siedmioletniego budżetu dojdzie do cięć w niektórych programach np. w funduszach regionalnych czy we wspólnej polityce rolnej, albo więcej zapłacą same państwa.
Reklama