Jak to się dzieje, że na koronawirusa umiera teraz dziennie ponad 7 tys. osób na całym świecie, a w Polsce liczba zgonów z tego powodu była w środę o jedną trzecią wyższa niż rok temu – czyli w środku drugiej fali? Postronny obserwator, który nie zna szczegółów historii naszej walki z pandemią, mógłby dojść do wniosku, że nie zrobiliśmy dużych postępów.
Rozwiązanie zagadki nie jest jednak takie trudne. Wskazówek dostarcza list, który niedawno opublikowało prestiżowe czasopismo "Science". Jego autorzy – naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis Enola Proctor i Elvin Geng – stwierdzają, że "COVID-19 pokazał światu, iż wiedza, co robić nie gwarantuje robienia tego, co wiemy".
Pół miliona w śmietniku
Ponad rok temu cały świat wstrzymał oddech: wszyscy czekali na wyniki badań klinicznych dotyczących skuteczności szczepionek. Pierwsza była Moderna, która ogłosiła 17 listopada, że jej preparat działa na wirusa pustoszącego świat. W wyścigu wystartowało wiele firm, ale na metę dotarły szczepionki czterech (parę podmiotów wycofało się z rywalizacji). Obecnie w ocenie jest jeszcze piąty środek – białkowy preparat firmy Novavax. Wyniki mają być znane za kilka tygodni.
Szczepionki, które już pod koniec zeszłego roku trafiły do niektórych państw, miały być wybawieniem. Zimą, kiedy ich dostępność była ograniczona, ludzie niemal się o nie bili. Tylko w naszym kraju stan magazynowy na 17 listopada wynosił ponad 25 mln dawek. A do śmietnika trafiło już ponad pół miliona. 48 proc. Polaków nie skorzystało z możliwości uzyskania ochrony przed wirusem.