Wojsko Polskie pozyska od USA 300 używanych pojazdów MRAP Cougar 4x4. To sprawdzone pojazdy, używane w armii USA od wielu lat i na wielu misjach zagranicznych. Dzięki przyśpieszonej procedurze trafią do nas już w 2022 r. Kontrakt obejmuje także pakiet logistyczny i szkoleniowy". Tak "zaćwierkał" na Twitterze minister obrony Mariusz Błaszczak w przeddzień Święta Niepodległości. Te wozy w ostatnich latach były używane na misjach w Iraku i Afganistanie, a ich specyficzna budowa ma chronić żołnierzy m.in. przed wybuchem tzw. ajdików (IED), czyli bomb domowej roboty oraz wszelkich innych ładunków wybuchowych. I choć teraz nasz udział w misjach tego typu jest mocno ograniczony, to takie pojazdy trafią do Polski.

Reklama

Powód pierwszy

To zła wiadomość z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, to nie jest nowy sprzęt. Kupujemy wozy, które były używane, a na dodatek mają już swoich bardziej rozwiniętych następców. O ile przy zakupie np. samolotów F – 35 kupujemy amerykański sprzęt, który jest najbardziej nowoczesny na świecie, to w tym wypadku pozyskujemy amerykański staroć. A jak wiadomo, biedny płaci dwa razy. Nie podano jeszcze kosztów doprowadzenia tych maszyn do stanu używalności. Pocieszać się można, że przepalamy pieniądze, jak na standardy wojskowe, stosunkowo nieduże. Konkretnych kwot resort obrony jeszcze nie ujawnił.

Powód drugi

Drugim, wydaje się bardziej istotnym powodem, dlaczego ten zakup jest nietrafiony jest to, że po raz kolejny pozyskujemy sprzęt – cytując klasyka – "bez żadnego trybu" i niejako obok zamierzeń wojska. Oczywiście wszystko odbędzie się zgodnie z prawem. Ale problem tkwi w tym, że to nie jest realizacja zakupu, który jest zgodny z wieloletnim planem Wojska Polskiego. Program Pegaz trwa już ponad 10 lat i miał się skończyć zakupem 500 nowych ciężkich wozów z napędem na cztery koła, z czego duża część miała trafić do Wojsk Specjalnych. Dodatkowo wchodzi tu kwestia polskiego przemysłu. "Największym minusem dokonanej transakcji wydaje się pozbawienie możliwości realizacji programu Pegaz przez polski przemysł obronny przez okres co najmniej najbliższej dekady" - napisał analityk Tomasz Dmitruk na łamach portalu dziennikzbrojny.pl.

Reklama

I oczywiście można się dziwić jak to jest, że Wojsko Polskie debatuje nad czymś od 10 lat i nie jest w stanie tego kupić. To efekt dysfunkcyjnego systemu zakupów, który właśnie jest zmieniany. Od pierwszego stycznia ma zacząć działać Agencja Uzbrojenia, pojawiła się także nowa instytucja – Rada Modernizacji Technicznej, która ma być organem doradczym ministra w kwestii zakupów. Ta zmiana pomoże w ręcznym sterowaniu zakupami uzbrojenia, którego jesteśmy świadkami od jakiegoś czasu. Przykładem służą tu choćby czołgi Abrams czy samoloty F – 35. Problem w tym, że my zamiast zmiany systemu na bardziej przejrzysty i jak najbardziej konkurencyjny oraz zgodny z planami wojska, zmieniamy go na coś wręcz przeciwnego. A ten zakup jest tego kolejnym dowodem. Pozyskiwanie uzbrojenia wartego miliardy złotych to jest zawsze decyzja polityczna i trudno by było inaczej. Ale ta polityka nie musi i nie powinna dotyczyć wszystkich, nawet tych mniejszych zakupów. A tak się dzieje.

Powód trzeci

Wreszcie trzecią kwestią, na którą warto zwrócić uwagę jest to, że znów kupujemy w Stanach Zjednoczonych, co jest sporym logistycznym wyzwaniem, ponieważ nasi sojusznicy operują często w innych standardach technicznych. Być może stoi za tym jasny plan polityczny – kupujemy na potęgę sprzęt zza Atlantyku, bo za 20 lat mamy go mieć tak dużo, że nie będzie to dla nas trudnością. Od lat mamy wozy Humvee, nieco krócej, bo od 2015 r. siły specjalne operują na wozach M-ATV, według deklaracji polityków w przyszłym roku mają do nas trafić nowe czołgi Abrams. Być może za dwie dekady logistycznie będzie nam naprawdę blisko do wojsk amerykańskich.

Obawiam się jednak, że decyzja zakupu tych 300 Cougarów nie została głęboko przeanalizowana. Tak jak zakup F – 35 nagle przyspieszył i został przeprowadzony w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, bo doszło do wizerunkowo szkodliwych katastrof Migów - 29, tak jak zakup 250 czołgów Abrams został wyciągnięty z kapelusza, bo akurat za Atlantykiem pojawiła się opcja zakupu nowych czołgów z szybkim terminem dostawy, tak zakup MRAP-ów może być efektem splotu podobnych przypadków, "okazji" i bieżących potrzeb politycznych. Niestety, w moim przekonaniu, ta transakcja będzie nam się odbijała czkawką, a zdolności naszych żołnierzy do obrony znacząco nie poprawi.