Pomysły na przesunięcie terminu wyborów samorządowych pojawiały się w PiS już wcześniej – choćby w 2017 r. Teraz, jak słyszymy od kilku ważnych rozmówców z partii rządzącej, determinacja do wprowadzenia zmiany jest większa. Dlaczego?
W 2023 r. czeka nas wyborcza kumulacja – jesienne wybory parlamentarne oraz samorządowe. To efekt wydłużenia kadencji lokalnych włodarzy z czterech do pięciu lat, którą PiS zaordynował przy okazji ograniczenia do dwóch liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Trudno będzie zorganizować wszystko w jednym czasie, ludzie mogą się w tym pogubić. Dlatego przygotujemy ustawę wydłużającą obecną kadencję samorządów, np. o pół roku – wyjaśnia polityk PiS. Przyznaje, że tak będzie, o ile nie dojdzie do wcześniejszych wyborów do parlamentu. Bo wówczas problem rozwiąże się sam.
Reklama
Zmieniony terminarz może sprowokować rozpoznawalnych samorządowców do startu w wyborach parlamentarnych, w tym sensie PiS ryzykuje. Jednocześnie odłożenie lokalnych elekcji o pół roku może się politycznie opłacać. Jak mówi nam jeden z polityków tej partii, opozycja, za którą stoi wielu znanych prezydentów miast, mogłaby uzyskać w głosowaniach samorządowych dobre wyniki.
Reklama
I wtedy, gdybyśmy nie zmienili kolejności głosowań, z marszu wchodzi w wybory parlamentarne jako umowny zwycięzca, a my jako umowni przegrani. Nie chcielibyśmy tego – dodaje.

Zmiana terminu a Krajowe Biuro Wyborcze

Wielu samorządowców poparłoby zmianę terminu. Przejęcie władzy wiosną ułatwiłoby bowiem przyszykowanie miejskich budżetów na następny rok.
Na plany PiS przychylnie patrzy też Krajowe Biuro Wyborcze (KBW). Choć obie elekcje w 2023 r. mogłyby się odbyć z ponad miesięczną przerwą, to przygotowania do nich toczyłyby się w dużym stopniu jednocześnie. Powołanie komisji, zwołanie pierwszych posiedzeń, rejestracja komitetów i kandydatów – to powodowałoby duże komplikacje organizacyjne dla gmin, KBW oraz uczestniczących w wyborach polityków. – Nie wspominając o samych wyborcach, którzy byliby narażeni na szum informacyjny wynikający z prowadzonych równolegle kampanii wyborczych - dodaje Magdalena Pietrzak, szefowa KBW.