Czy i kiedy mają być wprowadzone obostrzenia, zależy od liczby przypadków. Na razie wytyczne są takie, że restrykcje zaczną być wprowadzane po osiągnięciu 1 tys. przypadków dziennie. Sprawa jest dość prozaiczna. Od majowego badania przybyło osób zaszczepionych. Wynik pokazuje też, jaki odsetek osób potencjalnie dzisiaj nie zamierza się zaszczepić, czyli tych ponad 40 proc. Oni nie chcą, by ich decyzja generowała dla nich koszty - tłumaczy Marcin Duma z United Surveys.
Widać, że poziom edukacji respondentów jest powiązany z poglądami na temat pandemicznych ograniczeń oraz tego, kogo mają dotyczyć. W gronie osób z wyższym wykształceniem niemal 70 proc. uważa, że osoby zaszczepione powinny być zwolnione z obostrzeń. Odsetek podobnie myślących w gronie osób z wykształceniem podstawowym wynosi tylko 35 proc. Różnice są też w podziale na elektoraty. Wśród zwolenników PiS 49 proc. byłoby za wyłączeniem spod obostrzeń osób zaszczepionych. W elektoracie lewicy ten odsetek wynosi aż 88 proc., a w przypadku popierających Koalicję Obywatelską - 68 proc.
Czy pracodawca powinien mieć prawo sprawdzenia szczepień?
Drugie pytanie dotyczyło tego, czy pracodawca powinien mieć prawo sprawdzenia, czy pracownik zaszczepił się przeciw COVID-19. Takie rozwiązanie cieszyłoby się dużym poparciem. Z udzielonych odpowiedzi wynika, że 61 proc. respondentów jest za. Wciąż jednak pozostaje dość duża grupa sceptyków - co trzeci ankietowany. Najmniej przeciwników jest wśród wyborców PiS (16 proc., przy 80 proc. zwolenników), a w Koalicji Obywatelskiej 34 proc. (65 proc. poparłoby takie uprawnienie pracodawcy).
-Jeżeli w kilku krajach UE i wskutek debaty publicznej, pojawia się głos, że osoby zaszczepione, mające tzw. paszport covidowy, nie podlegają obostrzeniom na lotniskach, to postawa względem szczepień się zmienia - ocenia osoba z rządu. Zaszczepionych mamy 57 proc. dorosłych Polaków. To grupa, która może oczekiwać przywilejów wynikających z przyjęcia wkłucia. Z kolei już teraz osoby niezaszczepione wlicza się w limity osób, a minister zdrowia zapowiada, że im gorsza będzie sytuacja epidemiczna, tym bardziej zaostrzane będą te limity - zwraca uwagę.
Sytuacja epidemiczna zaczyna być niepokojąca. Wskaźnik R (reprodukcji wirusa) - mówiący o liczbie osób zakażonych przed jednego chorego - przekroczył 1 i wynosi 1,13. W kilku województwach jest jeszcze wyższy np. Podkarpaciu wynosi 1,36, a woj. warmińsko-mazurskim - 1,31. To wskazuje, że epidemia się rozpędza. Jeżeli wskaźnik R byłby niższy niż 1, można by mówić o jej hamowaniu. Minister zdrowia Adam Niedzielski wskazuje, że czwarta fala się już zaczęła. W rozmowie z RMF FM podkreślał, że teraz kluczowe będzie śledzenie jak liczba zakażeń przekłada na poziom hospitalziacji. Prognozy mówią, że czarny scenariusz to 15 tys. zakażeń koronawirusem mniej więcej w październiku. Ta fala będzie się rozpędzała przez jakiś czas. Zakładamy, że liczba hospitalizacji w przypadku czarnego scenariusza będzie o 40-50 proc. mniejsza, niż była w trzeciej fali. System ochrony zdrowia będzie w zdecydowanym stopniu mniej narażony na obciążenie - przekonywał minister.
Obecnie w szpitalach jest mniej niż 300 osób, a jeszcze na początku lipca było w nich ok. 500 pacjentów z COVID-19. Liczba zajętych respiratorów wynosi ok. 40, czyli podłączonych do nich jest ok. 13 proc. hospitalizowanych. Do piątku, całkowicie zaszczepionych było 17,7 mln Polaków.
Według scenariusza, który opracowali matematycy analizujący rozwój epidemii z ICM UW, 1 tys. przypadków dziennie może być w październiku. Podkreślają, że ten poziom możemy zobaczyć wcześniej - wszystko zależy od tego, jak silna będzie mutacja Delta i poziom wyszczepienia społeczeństwa.