Polska ma być krajem, któremu Europa Zachodnia bardzo pozazdrości wyników. Wprawdzie nasza gospodarka zwolni, ale nie tak bardzo jak gospodarka tzw. starej Unii. Na dodatek wciąż będziemy się rozwijać w tempie, które pozwala na zmniejszanie bezrobocia. Wolniejsze tempo rozwoju będzie miało też swoje dobre strony - dzięki temu ma spaść inflacja.

Tymczasem w krajach starej, zamożnej piętnastki, wszystko zacznie się walić. Według Komisji Europejskiej, bezrobocie będzie tam systematycznie rosło. Wzrośnie na tyle, że unijna stopa bezrobocia wyniesie 7,8 proc. już w 2009 roku. Jeszcze więcej ludzi nie będzie miało pracy w eurostrefie (8,4 proc.). To zdecydowanie mniej niż w Polsce, gdzie - według statystyk Eurostatu - bezrobocie we wrześniu wynosiło 6,5 proc.

Komisja Europejska, tlumacząc przyczyny naszej odporności na globalny kryzys, wymieniła kondycję naszego sektora bankowego. Nasz system finansowy nie jest po prostu tak powiązany ze światowym rynkiem. W dużej części jest nawet samowystarczalny.

Wprawdzie prace na polskich budowach staną, bo skończył się boom budowlany, ale dostęp do kredytów konsumpcyjnych spowoduje to, że Polacy nadal będą dużo kupować. Wyhamuje eksport, więc stracą różnego rodzaju eksporterzy. Jednak popyt wewnętrzny będzie na tyle duży, że nasza gospodarka nie przeżyje zawału. Trochę spadniemy, ale z niskiego pułapu i będzie to miękkie lądowanie.

Na dodatek Komisja wieszczy, że w 2010 roku znów nadejdą lepsze czasy. Polskie PKB ma wzrosnąć o 4,2 proc. Jednak i wtedy będzie to kilka razy więcej niż w Unii, gdzie wzrost ma wynieść 1,2 proc. W eurostrefie zaledwie 0,9 proc.







Reklama