Bardzo mnie niepokoi wzrost cen w Polsce, bo wygląda na to, że jest stały. Wcześniej drożyzna pojawiała się sezonowo - komentowała w TOK FM Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Reklama

Czereśnie za 40 zł?

Zastanawiałam się, kto w ogóle kupuje tak drogie owoce. Bo nie ja - mówiła była prezydent Warszawy.

Od kilku miesięcy mamy przekroczenie celu inflacyjnego, a Rada Polityki Pieniężnej nic nie robi. A potem tej drożyźnie będzie bardzo trudno zaradzić - ostrzegła.

Reklama

Polska z największą inflacją w UE

Narodowy Bank Polski spóźnia się z reakcją. Później trzeba będzie robić gwałtownie podwyżkę stóp procentowych i okaże się, że zmienna stopa procentowa przy kredytach hipotecznych może się też zmienić. Ci, którzy wezmą kredyty, będą zaskoczeni - tłumaczyła.

To prawda, że inflacja wynika z działań rządu. Deficyt jest coraz wyższy, a jeszcze propozycje "Polskiego Ładu" też muszą być jakoś sfinansowane, więc bank centralny idzie na rękę rządowi. Nie przejmują się specjalnie drożyzną - oceniła Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Według byłej prezes NBP, inflację można traktować jak podatek.

Choć nie jest ustalany w ustawach, to jest faktyczny. Każdy musi płacić. Najbardziej dotyka to tych, którzy zarabiają mniej, a muszą podstawowe środki do życia zakupić. Emeryci nie zdają sobie sprawy, że faktycznie płacą ten podatek. Natomiast słyszą od rządu, że dochody do budżetu są świetne. To propaganda, a niekoniecznie odzwierciedlenie rzeczywistości - stwierdziła w TOK FM.