DGP: Opozycja wysyła sygnały, że może nie podnieść ręki za ratyfikacją zasobów własnych UE dla funduszu odbudowy.
Władysław Kosiniak-Kamysz: Cała opozycja powinna wyciągnąć wnioski z głosowania nad piątką dla zwierząt. Wtedy i lewica, i Platforma dały się złapać w pułapkę. Posłowie oddali głosy za darmo, ustawa i tak nie weszła w życie, a oni przegrali. Była wtedy szansa odrzucić projekt nazywany piątką Kaczyńskiego. Dlatego w sprawie funduszu stawiamy warunki. Chcemy powołania komitetu monitorującego wydawanie środków z funduszu odbudowy, przeznaczenia 10 proc. środków z Krajowego Planu Odbudowy na rolnictwo oraz podniesienia kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł.
To będzie ważne polityczne głosowanie?
Głosowanie nad funduszem to będzie po piątce Kaczyńskiego drugie co do ważności głosowanie w tej kadencji. I dlatego trzeba je połączyć z głosowaniem nad Krajowym Planem Odbudowy. Jeśli tego nie sprzęgniemy i będziemy procedować tylko ustawę ratyfikacyjną, trudno będzie wpisać nasze postulaty. Mamy opinię prof. Zaleśnego, że sięgnięcie po art. 90 konstytucji jest konieczne (mówi o tym, że ustawę wyrażającą zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej Sejm przyjmuje większością 2/3 głosów – red.), bo państwo polskie zrzeka się części swoich uprawnień w sprawach podatkowych na rzecz UE. To najważniejsza decyzja od czasu traktatu lizbońskiego, który przyjmowaliśmy 2/3 głosów.
Strona rządowa twierdzi, że to mała ratyfikacja i wystarczy zwykła większość.
Jednak Polska pozbywa się części swoich uprawnień. W obozie rządzącym też są takie wątpliwości, choćby ze strony Solidarnej Polski. Jeśli jedni prawnicy mówią, że potrzeba 2/3, a inni, że zwykłej większości, to roztropny rząd powinien wybrać bezpieczniejszą opcję – czyli większość 2/3.
PSL jest gotowy zagłosować przeciwko funduszowi odbudowy, jeżeli PiS nie spełni waszych warunków?
Nie mam problemu z taką myślą.
A to nie będzie głosowanie polexitowe, do spółki z Konfederacją i Solidarną Polską?
Raczej trudno nas będzie o to posądzać, skoro chwilę temu zgłaszaliśmy wniosek, żeby wpisać UE do konstytucji. Nawet telewizja propagandowa nie jest w stanie wmówić ludziom, że to my jesteśmy za polexitem, jeżeli w łonie rządowym są autentyczni polexitowcy. Przecież to oni uważają, że to, co podpisał ich premier, jest zdradą Polski, utratą suwerenności, naruszeniem konstytucji.