Nawet gdyby kryzys finansowy zatopił polskie banki. To ogromna suma - Polacy zgromadzili w bankach ponad 302 mld zł.

>>>Zobacz, kogo za światowy kryzys obwiniają islamscy ekstremiści

Reklama

"Dzięki gwarancjom możemy zapobiec panice; byłaby ona fatalna dla systemu bankowego" - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH. Bankowcy boją się jej jak ognia, zwłaszcza że kłopoty przelały się już poza sektor finansowy. "Kryzys będzie mieć wpływ na realną gospodarkę" - przyznał wczoraj członek rady Europejskiego Banku Centralnego Victor Constancio.

A to już się dzieje. To już nie jest tylko problem banków. Widmo upadku zajrzało w oczy koncernom motoryzacyjnym.

W poniedziałek o cięciu produkcji poinformowała należąca do niemieckiego Volkswagena Skoda. Wczoraj hale w Gliwicach, w których montowane są astry i zafiry, zamknął Opel. Taśmy produkcyjne będą stały do poniedziałku. Nie wiadomo, czy na tym się skończy.

Swojej przyszłości nie jest też pewnych 6,9 tys. pracowników Volkswagena Poznań. "Z centralą w Wolfsburgu analizujemy teraz, na ile kryzys na rynku ma przełożenie na funkcjonowanie naszego przedsiębiorstwa" - przyznaje Piotr Danielewicz, rzecznik prasowy poznańskiej fabryki. "Wcześniej czy później usłyszymy o ograniczeniach produkcji w polskich zakładach Fiata i w FSO" - twierdzi Marek Konieczny z Polskiej Izby Motoryzacji.

John Casesa, dyrektor Casesa Shapiro Group, firmy konsultingowej z branży motoryzacyjnej, tłumaczy to tak: "Banki nie ufają koncernom motoryzacyjnym, dlatego nie chcą pożyczać im pieniędzy."

Reklama

Potężne kłopoty mogą mieć europejskie stolice. Wczoraj okazało się, że na skraju bankructwa stanęła Islandia. Pozycja miejscowej korony jest już niewiele lepsza od uchodzącego za najgorszą walutę świata turkmeńskiego manatu. Aby ratować budżet przed bankructwem, islandzki bank centralny zabiega o pożyczenie od Rosji aż 4 mld euro. Zastrzyk gotówki ma zahamować proces staczania się wyspy w gospodarczą przepaść.

Tymczasem pomocy, i to o wiele większej niż Reykjavik, może potrzebować Rosja. To kolejne słabe ogniwo światowej gospodarki. Rosjanie, którzy początkowo zapewniali, że kryzys im nie straszny, są coraz mniej pewni siebie. Moskwa wpompowała już do swoich banków 180 mld dol. Na niewiele to się zdało. "Kryzys światowego systemu finansowego wymaga wspólnych i pilnych działań. Jest całkowicie oczywiste, że nadszedł czas nowych decyzji" - mówił wczoraj prezydent Dmitrij Miedwiediew w nagraniu umieszczonym na oficjalnej stronie Kremla. Apel Miedwiediewa zabrzmiał jak błaganie o pomoc.