Wicepremier była pytana w poniedziałek w Polsat News, czy w związku z kolejnym dniem z rekordową liczba zakażeń, rząd myśli o tym, by zrobić krok w tył w odmrażaniu gospodarki.

Reklama

Dzisiaj na pewno takich planów nie ma. Wiemy, że ta liczba zakażeń, kiedy popatrzymy populacyjnie ta całą Polskę, to mamy dwa takie województwa, gdzie jest ich stosunkowo najwięcej. To jest ciągle Mazowsze - tak było zresztą od początku - i drugie miejsce, to jest Śląsk - powiedziała.

Zwróciła uwagę, że w czasie, gdy mieliśmy skokowy wzrost zakażeń w szpitalach i domach opieki społecznej, to analitycy na świecie pokazywali, że tego typu zamknięte ogniska powinno się w statystykach traktować odrębnie, bo one mają wyraźny, zdefiniowany charakter. W takim przypadku podejście do walki ze skutkami pandemii powinno wyglądać inaczej.

Dzisiaj nie ma planów robienia kroku wstecz, mrożenia, jakiegokolwiek powrotu do ograniczeń, które mieliśmy - podkreśliła.

Co nie zmienia faktu (...), zachęcam, apeluję do państwa, abyśmy przestrzegali tych zaleceń, które dwa tygodnie temu wydaliśmy, dotyczących utrzymywania dystansu, używania maseczek w sklepach, w miejscach zamkniętych, dezynfekcji rąk, tam gdzie to jest tylko możliwe (...). Myślę, że to jest dzisiaj bardzo ważne - powiedziała.

Emilewicz zapytana, czy polski rząd rozważa otwarcie granic, tak jak większość państw europejskich, odpowiedziała: "Słyszymy o otwieraniu granic Europy w ogóle od połowy czerwca, mamy sukcesywne stopniowe otwieranie granic w regionach. O tym także rozmawiamy w zespole zarządzania kryzysowego". Dodała, że decyzje będą podejmowane pod wpływem analizy przygotowanej przez ministra zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Przypomniała, że sama wiele razu mówiła, że gdy - zwłaszcza w przypadku państw ościennych - poziom zachorowań jest niewysoki, epidemia jest opanowana i standardy postępowania są bardzo wysokie, "wówczas pewnie ta skłonność do otwarcia granic powinna być w Polsce większa". Mam nadzieję, że w tej sprawie w czerwcu będziemy mieć dobre wiadomości - mówiła.

Reklama

Szefowa resortu rozwoju odniosła się także do pytania o to, jak to się stało, że bon wakacyjny na 1000 złotych zamienił się na propozycję 500 zł na każde dziecko - na wakacje.

Usłyszeliśmy zapowiedź pana prezydenta (Andrzeja Dudy - PAP) w sobotę (...) bonu turystycznego. My czekamy na projekt ustawy, bo to pan prezydent będzie inicjatorem (...). Jak rozumiem ideę pana prezydenta, bon ma przysługiwać rodzinie na każde dziecko. Biorąc pod uwagę dominantę, a zatem to, ile rodzin mamy, jak wygląda ilość dzieci na rodzinę statystycznie w Polsce. Około 2 milionów rodzin to są rodziny z dwójką dzieci. Zatem te 1000 zł na rodzinę de facto będzie - oświadczyła wicepremier. Zauważyła, że niespełna 500 tys. rodzin ma jedno dziecko, a mamy też rodziny z większą liczbą dzieci, które - rozumiejąc zamiar prezydenta - dostałyby ponad 1000 zł.

Zaznaczyła, że nie zna kosztów tego rozwiązania dla budżetu. Poczekajmy, pan prezydent na pewno w tym tygodniu projekt ustawy zaprezentuje. Pan prezydent tę analizę kosztów na pewno przygotuje. (...) Biorąc pod uwagę ilość dzieci, które mamy - 6,5 miliona dzieci, na które otrzymujemy świadczenie 500+, to oznacza, że budżet tego programu będzie znacznie ponad 3 miliardy złotych - powiedział.

Jej zdaniem prezydent nadał temu programowi nowe znaczenie, wspiera nie tylko branżę turystyczną, ale także polskie rodziny.