Zdaniem ekonomisty, polska gospodarka weszła w kryzys Covid-19 w dobrej kondycji, z relatywnie dobrym wzrostem gospodarczym, brakiem bąbli spekulacyjnych, wykazywała pierwsze oznaki niezrównoważenia w postaci inflacji, ale wciąż miała nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących.

Reklama

Jednak wcale to nie oznacza, iż będzie tak odporna na Covid-19 jak na wojny handlowe. Siłą polskiej gospodarki w czasie wojen handlowych był silny i stabilny popyt wewnętrzny w Eurolandzie - to główny odbiorca polskiego eksportu, co różni nas od Niemiec czy Węgier, które mocniej odczuły wojny handlowe. Drugim ważnym elementem była mocna konsumpcja w kraju - ocenił.

Benecki zauważył, że oba te elementy silnie ucierpią przez pandemię, bo konieczne wyłączenie usług, części handlu i zamknięcie w domach wpływają ograniczająco na wydatki gospodarstw domowych.

Każdy tydzień zamknięcia w domach odejmuje z rocznego PKB około 0,2 punkta procentowego, jeżeli będziemy tak siedzieć do połowy maja, zmniejszy to polskie PKB łącznie o około 1,4 proc. w skali roku - stwierdził ekonomista.

Reklama

Wedle Beneckiego dochodzą jeszcze inne elementy: zakłócenia łańcucha dostaw, najgorzej mają firmy które importują dużo części elektronicznych i elektrycznych, w ich przypadku z Chin pochodzi nawet 40 proc. importu.

Duże znaczenie ma strach przed recesją, chorobą, przyszłością, który wpływa na wydatki gospodarstw domowych, ale także inwestycje - ocenił Benecki. Wreszcie sytuacja naszych partnerów zagranicznych, dzisiaj instytut Ifo ocenił, że spadek PKB Niemiec może wynieść od 7-20 proc. w całym roku - dodał.

Spodziewamy się, że w tym roku Polska doświadczy technicznej recesji, nawet przy założeniu, że po wakacjach nie powróci koronawirus. W najlepszym przypadku tempo PKB w całym roku wyniesie 0 proc. rok do roku, co oznacza jednak doświadczenie technicznej recesji i dwóch kwartałów z rzędu spadku PKB, tj. w pierwszym i drugim kwartale. Szczególnie bolesne będzie spowolnienie w drugim kwartale, bo nałożą się przestoje, ale także ich wtórne efekty, zwolnienia ludzi, upadłości firm, spadki inwestycji, to będzie także najgorszy kwartał dla gospodarki zachodniej Europy - powiedział ekspert.

Reklama

W najgorszym przypadku, gdyby wirus powrócił jesienią możemy spodziewać się nawet paroprocentowego spadku PKB w całym roku - dodał.

Benecki zauważył też pozytywy. To, że inwestycje w Polsce przed tym kryzysem były tak niskie oznacza, że firmy są mało skredytowane, to zaś oznacza niższe koszty stałe a więc mniej upadłości, ale także mniej turbulencji w sektorze bankowym a więc łatwiejsze wyjście z kryzysu - powiedział.

Zdaniem ekonomisty, kluczowe znaczenie ma także mądrze przygotowana pomoc państwowa, skierowana na zmniejszenie liczby upadłości firm, a nie tylko na ograniczenie liczby zwolnień. Jeżeli politycy oczekują od firm gwarancji niezmieniania zatrudnienia, w zamian za dopłaty do płac, to takie rozwiązanie może być nierealizowalne, jeżeli firma nie ma pewności, czy po wakacjach znów nie uderzy wirus. Czy wówczas będzie musiała zwracać pomoc, jeżeli politycy nie przyjdą z dalszą pomocą, a zdarzą się kolejne wyłączenia usług albo handlu? - ocenił.

Benecki powiedział, że inflacja w obecnych warunkach nie jest problemem, chociażby z powodu drastycznego spadku cen paliw. Gdyby ceny ropy utrzymywały się na poziomie około 35 dol. za baryłkę, to średni indeks cen CPI spadnie o 0,7 pkt. proc. a już dzisiaj widać, że mogą być jeszcze niższe, razem z innymi czynnikami średni CPI spadnie poniżej 3 proc. rok do roku w 2020 r. - stwierdził.

Skok bezrobocia będzie bolesny, ale mniejszy niż wskazuje to spowolnienie PKB, w pierwszej kolejności pracę mogą stracić emigranci ekonomiczni z Ukrainy, a oni nie są ujmowani w statystykach bezrobocia - dodał.

Ekspert zawuażył, że zakłócenia łańcucha dostaw są szczególnie bolesne dla firm, które importują dużo części elektronicznych i elektrycznych, w ich przypadku z Chin pochodzi nawet 40 proc. importu. Drastyczne spowolnienie w Niemczech oznacza także spowolnienie w Polsce, pamiętamy że w przeszłości gdy Niemcy notowały recesję eksport netto był dodatni. Tym razem efekt ten będzie słabszy, bo polskie inwestycje nie rosły szybko przed Covid-19, a to ich gwałtowne spowolnienie pozwalało ograniczyć import Polski i skompensować spowolnienie eksportu do Niemiec - ocenił.

W odróżnieniu od kryzysu finansowego w 2008 r. i fiskalnego w latach 2012-13, tym razem rządy pozwolą sobie na wielką ekspansję fiskalną. Niemcy, które w latach kryzysu fiskalnego i wiele lat po tak rygorystycznie przestrzegały dyscypliny budżetowej, obecnie mocno poluzowały politykę budżetową. Planują nowe wydatki wartości 5 proc. PKB i dodatkowo instrumenty kredytowe, gwarancyjne i pozwalające dokapitalizować upadające firmy wartością 600 mld euro. ECB z kolei w środę w nocy zapowiedział dodatkowe 750 mld euro w ramach programu skupu aktywów, rozszerzył listę nawet do greckiego długu. To sygnał dla wielu krajów, wydajemy "po korek", aby walczyć z kryzysem. Dlatego 410 mld euro w Europejskim Mechanizmie Stabilności, który planuje UE, nie jest już tak istotne jak podczas poprzedniego kryzysu, ale oczywiście bardzo pomocne - podsumował Benecki.