Berliński dziennik, analizując sytuację w regionie, porównuje ją do czasów Zimnej Wojny. Z tą różnicą, że przeciwnikiem USA nie jest Związek Sowiecki, tylko Chiny.
"W Polsce i Europie Wschodniej starcie interesów dwóch mocarstw jest szczególnie widoczne. Dzieje się to na peryferiach UE i pod nosem Berlina, który jeszcze nie zdecydował, jak ma się zachować w tym nowym świecie zagmatwanych konfliktów. Inni są szybsi" - podkreśla "Die Welt" i przypomina, że Chiny mają strategiczny plan dla Europy Środkowo-Wschodniej, który jest częścią projektu Nowego Jedwabnego Szlaku, z którego pomocą Państwo Środka chce wreszcie stać się światową potęgą.
Pekin - jak pisze dziennik - wykazuje zainteresowanie regionem od 2012 r. Szesnaście krajów Europy Wschodniej, w tym jedenaście w UE, zaczęło wówczas negocjować z Pekinem współpracę gospodarczą (tzw. format "16+1"). W kwietniu doszła do tego jeszcze Grecja, tworząc "17+1".
"W chińskim planie Europejczycy ze Wschodu odgrywają inną rolę niż Niemcy czy Francja, gdzie dalekowschodnie mocarstwo chce zdobywać rozpoznawalne marki i know-how. W krajach objętych formatem "17+1" Chiny chcą zbudować trwałe wpływy polityczne i wyprzeć stąd Waszyngton, Paryż i Berlin. Zaczynają od inwestycji w infrastrukturę" - tłumaczy gazeta.
Zwraca uwagę, że Chiny wpompowały w region miliardy dolarów i zapowiedziały realizację dużych projektów infrastrukturalnych: szybkiego połączenia kolejowego między Budapesztem a Belgradem, budowę elektrowni atomowej w Rumunii, sieci telekomunikacyjnych, dróg, mostów.
"Chińczycy przychodzą z dużymi pieniędzmi i są je gotowi wydawać tam, gdzie inwestorom z UE się to nie opłaca. Polska, jako największy kraj w regionie, otrzymała dotychczas najwięcej bezpośrednich inwestycji chińskich. Władze w Warszawie przyjmują je z radością, ponieważ polska gospodarka kwitnie. W ubiegłym roku urosła o oszałamiające pięć procent" - zaznacza dziennik z Berlina.
Z drugiej strony, w czerwcu br. prezydent USA Donald Trump ogłosił podczas wizyty polskiego prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu, że wyśle dodatkowych 1000 żołnierzy do Polski. W zamian prezydent Andrzej Duda obiecał kupić nowoczesne amerykańskie myśliwce F-35.
"USA jako protektor i dostawca najnowocześniejszego sprzętu wojskowego z jednej strony. Współpraca gospodarcza z Chinami - z drugiej. Przez długi czas wydawało się, że Polska może mieć obie rzeczy" - analizuje "Die Welt". "Jednak pod rządami Donalda Trumpa USA próbują ograniczać wpływy Chin na całym świecie i stawiają swoich sojuszników - również w Europie Środkowo-Wschodniej - przed wyborem: my albo oni. Inne kraje mniej odczuwają konsekwencje rywalizacji mocarstw: Węgrzy z premierem Viktorem Orbanem na czele albo Czesi, choć są członkami NATO, to nie widzą (w odróżnieniu od Polski) w Moskwie zagrożenia, dlatego nie przywiązują się do USA. Chiny stają się zatem dla nich coraz ważniejsze" - wnioskuje dziennik. Jako dowód przytacza fakt, że węgierski rząd nie podpisał w ubiegłym roku dokumentu, w którym UE piętnowała Chiny za łamanie praw człowieka.
Zdaniem gazety Chinom zależy na relacjach z Polską, ale nie jest ona dla Pekinu niezastąpiona. W niektórych branżach inwestycje chińskie na Węgrzech są już większe niż nad Wisłą. Wycofanie kapitału z Polski może być bolesne przede wszystkim dla niej - konstatuje "Die Welt".