We wtorek w Strasburgu Parlament Europejski poparł dyrektywę o prawach autorskich. Oznacza to dla europarlamentu koniec procesu legislacyjnego, który rozpoczął się w 2016 r. Teraz państwa członkowskie będą musiały zatwierdzić decyzję europosłów w nadchodzących tygodniach. Wcześniej jednak, pomimo sprzeciwu ośmiu krajów, w tym Polski i Włoch, większość państw opowiedziała się za nowymi przepisami.

Reklama

Jeśli państwa członkowskie poprą tekst przyjęty przez europarlament - a został on zaakceptowany bez poprawek - to wejdzie w życie po opublikowaniu w unijnym Dzienniku Urzędowym, a następnie państwa członkowskie będą miały dwa lata na jego wdrożenie. Taki scenariusz wydaje się prawdopodobny.

Europoseł Kosma Złotowski (PiS) powiedział PAP, że w ciągu tych dwóch lat polskie władze będą musiały w takiej sytuacji opracować odpowiedni projekt przepisów, najprawdopodobniej nową ustawę. Złotowski uważa, że najpewniej zajmą się tym posłowie nowej kadencji Sejmu.

Reklama

Dziś już wiemy, że istnieją niebezpieczeństwa w tej dyrektywie. Gdy platformy internetowe zgodnie z przyjętymi przepisami zaczną filtrować treści, to mogą to robić pod każdym kątem, nie tylko praw autorskich. Mogą uzasadniać, że określony tekst nie został opublikowany, bo dany algorytm wykazał, że np. złamane zostałoby czyjeś prawo autorskie. Osoba, która chciała zmieścić tekst, będzie chciała dowieść, że to nieprawda. Skończy się to procesem, w ramach którego może okazać się, że tekst został niesłusznie usunięty - tłumaczył Złotowski. - Ten, kto będzie odpowiadał za usunięcie tekstu, będzie mógł wskazać na błąd algorytmu. To wszystko może trwać, teksty mogą być też usuwane pod innym pretekstem, np. z powodów politycznych. Nie wiemy, jak to będzie w rzeczywistości wykorzystywane i to jest dość niebezpieczne.

Europoseł Tadeusz Zwiefka (PO) tłumaczy, że dyrektywa będzie musiała zostać wdrożona przez państwa członkowskie do prawa krajowego poprzez parlamenty narodowe. - Dyrektywa trafi więc do Sejmu i innych parlamentów w państwach członkowskich. Będą one miały dwa lata na implementację - wskazał.

Reklama

Wyraził nadzieję, że w pracach nad wdrożeniem nowych przepisów w Polsce przy stole znajdą się ci, których ona dotyczy. "Z jednej strony posiadacze praw, a z drugiej - administratorzy czy właściciele platform, by wypracowywać te szczegóły, co do których wszyscy bardzo byli niespokojni w czasie negocjacji" - powiedział.

Zdaniem Zwiefki każda z zainteresowanych stron powinna brać udział w dyskusji na temat nowych regulacji. - Oczywiście, musi być strona wiodąca. Bez wątpienia taką stroną jest rządząca siła polityczna w danym kraju. To parlament będzie ostatecznie głosował nad implementacją dyrektywy - wskazał europoseł. Przypomniał, że na straży wdrożenia dyrektywy będzie stała Komisja Europejska.

Zwiefka w głosowaniu w PE poparł dyrektywę. Według niego po jej wdrożeniu w UE świat internetu stanie się bardziej uporządkowany. - Ten uporządkowany internet nie będzie w najmniejszym nawet stopniu ograniczał indywidualnych internautów - zapewniał.

Parlament Europejski w Strasburgu poparł we wtorek unijną dyrektywę o prawach autorskich. W głosowaniu 348 europosłów było za, 274 przeciw, a 36 wstrzymało się od głosu.

Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. W założeniu ma sprawić m.in., że właściciele praw autorskich - muzycy, autorzy scenariuszy, twórcy - będą mieli możliwość wynegocjowania lepszych umów o wynagrodzenie za korzystanie z ich utworów, gdy są one udostępnianie na platformach internetowych.

Najwięcej kontrowersji budzą artykuły 11. i 13. dyrektywy. Przeciwnicy tych regulacji mają wątpliwości, czy przepisy nie będą ograniczały wolności słowa w internecie. Art. 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, natomiast art. 11. dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.

Na mocy zmian przepisami art. 13. nie będą objęte: encyklopedie internetowe, takie jak np. Wikipedia, archiwa edukacyjne i naukowe oraz platformy pasywne (tzw. usługi w chmurze dla indywidualnych użytkowników jak Dropbox), platformy w ramach otwartego dostępu, platformy sprzedażowe jak Ebay czy Amazon i wszystkie platformy, których głównym celem nie jest dostęp do treści objętych prawem autorskim (np. portale randkowe), ani ich magazynowanie.

Platformy, których dotyczy art. 13., powinny podpisać licencje z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. Jeśli platforma nie dopełni obowiązków, będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników.