Rok temu w rankingu opartym na danych Banku Światowego byliśmy na miejscu 23. Między nami a pierwszą dwudziestką były Szwecja i Argentyna. W tym roku ten ostatni kraj przeżył załamanie gospodarcze i poważną przecenę waluty. Rankingi największych gospodarek robi się w dolarach, więc kurs waluty lokalnej do amerykańskiej ma bardzo duże znaczenie. Argentyńskie peso w tym roku zdewaluowało się tak bardzo (spadek kursu o ponad 50 proc.), że druga największa gospodarka Ameryki Południowej z miejsca 21. rok temu ląduje w okolicach miejsca 30.
Znacznie trudniej wyprzedzić Szwecję, ale wiele wskazuje na to, że to też nam się w tej chwili udaje. Według danych opublikowanych po zakończeniu trzeciego kwartału PKB Polski za ostatnie cztery kwartały to 2,08 bln zł. Z kolei PKB Szwecji w tym samym okresie to 4,74 bln koron. Na rynku walutowym jedna korona kosztuje 41,5 gr. Czyli jeśli przeliczymy szwedzkie PKB na nasze pieniądze, wyjdzie nam 1,97 bln zł. To o ponad 5 proc. mniej niż wartość produktu krajowego brutto naszego kraju.
Oczywiście sprawa nie jest przesądzona. Po pierwsze nie mamy jeszcze wyników gospodarczych za czwarty kwartał, po drugie wystarczy, że korona znacząco się umocni, a złoty osłabi, i znów będziemy za Szwecją. Jednak jeśli chodzi o tempo wzrostu PKB, to w trzecim kwartale Polska wyglądała zdecydowanie lepiej niż Szwecja, która w ujęciu kwartał do kwartału zaliczyła nawet spadek PKB o 0,2 proc. Nic nie wskazuje na to, aby w czwartym kwartale Szwecja miała rosnąć szybciej niż Polska. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że to my powiększymy swoją przewagę nad naszym sąsiadem z drugiej strony Bałtyku.
Umocnienie się korony wobec złotego o 5 proc. w ciągu ostatnich trzech tygodni roku też jest mało prawdopodobne. Po takim umocnieniu korona musiałaby kosztować u nas około 43,5 gr. Ostatni raz kosztowała tyle w październiku 2017 r., czyli ponad rok temu. W tym roku notowania są stabilne i zawierają się w przedziale między 40 a 43 gr za koronę.
Reklama
Reklama
Polska wygląda też lepiej niż Szwecja, jeśli do porównań użyjemy prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego dotyczących wzrostu PKB i inflacji w całym 2018 r. Dla Polski te prognozy są bardzo ostrożne, bo przewidują wzrost PKB o 4,4 proc. Tymczasem większość ekonomistów jest pewna, że w tym roku urośniemy o co najmniej 5 proc.
Dlatego miejsce 21. w rankingu największych gospodarek świata wydaje się w zasięgu ręki. Wejście do top 20 w kolejnych latach wygląda na zadanie zdecydowanie trudniejsze. Na 20. miejscu jest Szwajcaria, której PKB jest aż o 34 proc. większe niż nasze. Na krach gospodarczy u nich raczej nie ma co liczyć, o nagłym osłabieniu franka aż w takiej skali też raczej można zapomnieć. Szwajcarię doganiać będziemy zapewne powoli, przez wiele lat.
Bardziej narażone na kryzys mogą być kraje zajmujące miejsca 19. i 18., czyli Arabia Saudyjska i Turcja. Ich PKB jest większe od naszego o blisko 40 proc. Ale jeszcze rok temu nasz dystans do Turcji wynosił aż 62 proc. Zmniejszyliśmy go w tym roku prawie o połowę głównie dzięki wyraźnej dewaluacji tureckiej liry. Jeszcze jeden taki rok w wykonaniu gospodarki kontrolowanej przez Recepa Erdoğana i Turcja faktycznie może znaleźć się niedaleko nas. Oczywiście pod warunkiem, że my nadal będziemy unikać kryzysów gospodarczych.
W czołówce rankingu w tym roku zapowiadają się dwie bardzo ciekawe zmiany. Wszystko wskazuje na to, że Włochy pomimo wszystkich swoich problemów z wolnym tempem wzrostu wyprzedzą Brazylię, która przechodziła w tym roku mały kryzys. Włochy mogą wejść na miejsce ósme, a Brazylia spaść na dziewiąte. Z kolei miejscami piątym i szóstym mogą się zamienić Wielka Brytania i jej była kolonia, czyli Indie. Byłaby to zamiana dość symboliczna zwłaszcza dla zajętej wychodzeniem z Unii Europejskiej Wielkiej Brytanii. Indie od lat rosną znacznie szybciej niż jakakolwiek gospodarka UE.
Pierwsza czwórka największych gospodarek świata pozostaje bez zmian. To Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia i Niemcy. W tym zestawie zapewne przez co najmniej kilka najbliższych lat nie będzie żadnych przetasowań.