W połowie tego roku było 2,25 mln pobierających zasiłki rodzinne. To 16 tys. więcej niż rok wcześniej. Różnica nie jest duża, ale to, że mamy do czynienia ze wzrostem, może zaskakiwać (w innych miesiącach był on większy, w styczniu zasiłków było o ponad 50 tys. więcej niż rok wcześniej). Chodzi przecież o świadczenia, jakie otrzymują rodziny spełniające kryteria dochodowe. Do końca października tego roku wynosiło ono 674 zł na osobę w rodzinie (w zeszłym roku było zamrożone). Skoro na rynku pracy jest lepiej, a płace rosną, liczba zasiłków powinna raczej spadać.
Wzrost liczby zasiłków zastanawia, zwłaszcza gdy skonfrontować go z danymi o zasięgu ubóstwa, jakie przed kilkoma tygodniami opublikował GUS. Zmalało ono we wszystkich trzech wymiarach: warunków życia, dochodów oraz nierównowagi budżetowej. Według tych danych ok. 5 proc. gospodarstw domowych nie jest w stanie zaspokoić swoich potrzeb konsumpcyjnych, podczas gdy w 2015 r. było ich 8,5 proc. Dochody nieco ponad 13 proc. gospodarstw są niższe od wyznaczonej granicy ubóstwa. Kilka lat temu odsetek ten wynosił 14,4 proc. Niespełna 8 proc. rodzin nie ma tyle pieniędzy, by opłacić wszystkie niezbędne wydatki, co skutkowało albo powstaniem zaległości w płatnościach, albo koniecznością zadłużenia się. Przed trzema laty takie kłopoty miało ponad 11 proc. gospodarstw domowych.
Dlaczego spadku ubóstwa nie widać w danych o zasiłkach? Eksperci wskazują dwa powody. Po pierwsze, ludzie dostosowują swoje strategie życiowe do możliwości otrzymania świadczeń z budżetu. Po drugie, w zeszłym roku wzrósł odsetek urodzeń trzecich lub kolejnych dzieci w rodzinie.
Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych zwraca uwagę, że inne dane pokazują, iż blisko 40 proc. rodzin z trojgiem i więcej dzieci ma dochód na osobę w okolicach kryterium do zasiłków rodzinnych. Przy kolejnym dziecku dochód na członka rodziny jeszcze się obniża.
– Wzrost liczby zasiłków nawet o 50 tys. w skali roku nie powinien zaskakiwać, bo kryteria spełniają kolejne rodziny. Część obecnie otrzymujących zasiłki powinna wychodzić z ubóstwa, bo jest dobra sytuacja na rynku pracy i rosną pensje. Ale w obecnej polityce społecznej jest znaczący bodziec dla rodzin z dużą liczbą dzieci, by utrzymywać się w nieaktywności zawodowej – podkreśla Iga Magda.
Sama wysokość zasiłków nie robi może wrażenia. W nowym okresie zasiłkowym to 95 zł miesięcznie na dziecko do piątego roku życia, 124 zł na dziecko do 18. roku i 135 zł na dziecko powyżej 18. roku kontynuujące naukę. Ale do tego dochodzą jeszcze inne dodatki oraz świadczenie 500 plus także na pierwsze dziecko. Dlatego są przypadki, gdy rodzice zatajają część dochodu, by dostać te pieniądze.
Przykład? Ojciec pracuje w firmie remontowej. Oficjalnie dostaje pensję minimalną, resztę pod stołem. Matka oficjalnie nie pracuje. Mają trójkę dzieci. Efekt: w ramach 500 plus dostają co miesiąc 1,5 tys. zł. Do tego dochodzi ponad 300 zł z zasiłków rodzinnych. Suma to odpowiednik pensji brutto w wysokości 2,5 tys. zł. Bardziej opłaca się im ukrywać dochody, niż zarobić więcej.
Badacze zwracają też uwagę, że może występować jeszcze jeden uboczny efekt programu „Rodzina 500 plus”: powszechny program dodatków wychowawczych sprawia, że branie zasiłków przestało być czymś wstydliwym. Odstygmatyzowanie zasiłków może być jednym z powodów zwiększenia zapotrzebowania na inne świadczenia społeczne. Jeśli ta teoria okazałaby się prawdziwa, oznaczałoby to długofalowy kosztowny problem. Chodzi o tzw. kulturę życia z zasiłków.
Zjawisko to przed kilkoma laty opisało troje naukowców w raporcie dla amerykańskiego National Bureau of Economic Research. Gordon B. Dahl, Andreas Ravndal Kostol i Magne Mogstad przeanalizowali norweski system rentowy. Jeden z najważniejszych wniosków: dzieci wychowujące się w rodzinach żyjących z zasiłku z większym prawdopodobieństwem same będą go pobierać w dorosłym życiu niż dzieci z rodzin, które po taki zasiłek nie sięgały. I nie wynika to z powodów majątkowych, lecz kulturowych. Według autorów to efekt wytworzenia specyficznej kultury w rodzinach korzystających z opieki społecznej. Dzieci są lepiej poinformowane, jak korzystać z systemu, i nie mają poczucia stygmatyzacji. Prawdopodobieństwo, że sięgną po zasiłek w ciągu pięciu lat po opuszczeniu domu, wynosi 6 proc., w ciągu kolejnych 10 lat rośnie do 12 proc. W przypadku osób, które nie wyniosły z domu „kultury zasiłku”, prawdopodobieństwo wynosi 1 proc.
– Badania pokazują, że długofalowym problemem będą dzieci, których wychowują rodzice nieaktywni zawodowo. Gdy dorosną, nie będą miały potrzeby, by pracować – podkreśla Iga Magda.