Agencje ratingowe z tzw. wielkiej trójki, czyli S&P, Fitch i Moody's, oceniają jakie ryzyko kredytowe wiąże się z danym podmiotem czy krajem. Na podstawie ich ratingów można się dowiedzieć o tym czy dana spółka będzie wypłacalna i ocenić ryzyko związane z inwestowaniem z nią. Fundacja Centrum Myśli Strategicznych przekonuje, że warto patrzeć nie tylko na płynność finansową firm, ale także to jako komunikują się z inwestorami. Tak powstał pilotażowy projekt ratingu relacji inwestorskich, który został po raz pierwszy zaprezentowany podczas tegorocznej edycji Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie. Za opracowanie metodologii ratingu i oceny spółek odpowiedzialny jest Ludwik Kotecki, były wiceminister finansów i główny ekonomista ministerstwa.
Na początek wzięto pod lupę największe spółki z WIG30. Kto poradził sobie najlepiej? Żaden z notowanych na giełdzie podmiotów nawet nie zbliżył się do najwyższej oceny, czyli „AAA”. Najlepsi się pochwalić oceną „A”, a na liście spółek, które ją dostały są: Bank Millennium, CCC, Cyfrowy Polsat, Enea, Grupa Azoty, ING Bank Śląski, Kruk, LPP, mBank, PGE, Orlen, PGNiG, PKO BP i PZU.
Co oznacza rating „A”? Dobre relacje inwestorskie. Skala ocen zaczyna się podobnie jak u tradycyjnych agencji ratingowych od „AAA” i ma 10 stopni. Najgorsza ocena to „D”, która oznacza , że w zakresie relacji inwestorskich spółka nie budzi zaufania.
Największą wagę w ratingu ma komunikacja spółki z inwestorami on-line (46,5 proc.), następnie są oceny analityków i zarządzających (28 proc.) oraz opinie inwestorów indywidualnych i mediów branżowych (25,5 proc.). Badany podmiot może zdobyć maksymalnie 200 pkt. Żadna ze spółek nawet nie zbliżyła się do tej liczby, a najlepsi mieli wynik między 135 a 155 pkt.
Oceny komunikacji z inwestorami będą aktualizowane co roku i mają obejmować coraz większą grupę spółek notowanych na giełdzie.