Z ustaleń DGP wynika, że tej treści zawiadomienia KNF skierowała do Prokuratury Regionalnej w Warszawie z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez zarząd firmy. Doniesienia dotyczą także trzech TFI – miały nie wykonywać należytego nadzoru nad funduszami, których zarządzanie powierzono GetBackowi.

Reklama

Prokuratorzy prowadzą śledztwo, ale nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. CBA zabezpieczyło jedynie dokumenty spółki, trwają przesłuchania świadków.

Wyrządzenie szkody majątkowej o wielkich rozmiarach, prowadzenie ksiąg rachunkowych wbrew przepisom i podawanie nieprawdziwych informacji – o to podejrzewany jest zarząd windykatora.

Sprawie GetBacku od miesiąca przygląda się prokuratura. To efekt zawiadomienia Komisji Nadzoru Finansowego o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków zarządu spółki. Chodzi o komunikat giełdowy – niemal natychmiast zdementowany – o rozmowach dotyczących finansowania z Polskim Funduszem Rozwoju i PKO BP. To niejedyny problem, jaki dostrzegł nadzór, dlatego 26 kwietnia uzupełnił zawiadomienie do prokuratury.

Z naszych ustaleń wynika, że dotyczy ono pięciu obszarów, w których nadzór podejrzewa popełnienie przestępstwa przez zarząd GetBacku działający w 2017 r. Na jego czele stał wówczas Konrad Kąkolewski.

Poprosiliśmy KNF i prokuraturę o informacje w tej sprawie. Pierwsza instytucja zasłoniła się tajemnicą zawodową, druga tajemnicą postępowania przygotowawczego. Śledztwo prowadzone przez trzech prokuratorów toczy się obecnie w sprawie i nikt nie ma postawionych zarzutów.

Wykonywane są czynności procesowe, których celem jest wyjaśnienie ujawnionych dotychczas okoliczności, przesłuchiwani są świadkowie oraz gromadzone są dowody z dokumentów mających związek z otrzymanymi doniesieniami – tłumaczy prokurator Agnieszka Zabłocka-Konopka, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Z informacji DGP wynika, że zawiadomienie KNF dotyczy podejrzenia wyrządzenia GetBackowi przez jego zarząd znacznej szkody majątkowej w związku z zawarciem z Altus TFI umowy nabycia spółki EGB Investments. Grozi za to kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat.

Opisywaliśmy już kontrowersje wokół tej transkacji. W ubiegłym roku GetBack za ponad 200 mln zł (16 zł za akcję) przejął konkurenta – EGB. Sprzedającymi było 15 funduszy zarządzanych przez Altus TFI. Altus przejął kontrolę nad EGB w listopadzie 2015 r., płacąc niecałe 4 zł za akcję. W ciągu niespełna dwóch lat wartość firmy wzrosła przeszło czterokrotnie. Przedstawiciele TFI tłumaczyli już na łamach DGP, że transakcja miała rynkowy charakter, a wartość EGB wzrosła dzięki zmianom wprowadzonym przez Altus.

Reklama

Zarówno Altus, jak i GetBack nie odniosły się do tej sprawy, gdy pytaliśmy o nią pod koniec zeszłego tygodnia.

Kolejne doniesienia do prokuratury związane są z podejrzeniem złamania ustawy o rachunkowości. Chodzi o „odzwierciedlenie zakupu EGB w sprawozdaniu finansowym GetBack za III kw. 2017 r.”. Co za tym idzie, zdaniem nadzoru, zarząd windykatora mógł złamać ustawę o ofercie publicznej, podając nieprawdziwe dane w okresowym raporcie za III kw. 2017 r.

Naruszenie ustawy o rachunkowości może w ocenie KNF dotyczyć też prezentacji w księgach rachunkowych operacji pomiędzy funduszami wierzytelności należącymi do GetBacku a funduszami zewnętrznymi przeprowadzonych w IV kw. 2017 r.

Poprosiliśmy firmę Deloitte o informację, czy podczas audytu sprawozdań finansowych spółki miała do nich zastrzeżenia. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że audyt firmy za 2017 r. jest jeszcze w trakcie realizacji. – Bardzo poważnie podchodzimy do jakości naszej pracy oraz opinii, które wydajemy. Rozumiemy również wagę tego audytu – informuje nas Ewa Rzeczkowska, rzecznik Deloitte.

W zawiadomieniu do prokuratury pojawia się także wątek sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej windykatorowi poprzez zawarcie umów i transakcji, których przedmiotem były portfele wierzytelności. – To tylko doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które o niczym nie świadczy. Nie zmienia to faktu, że KNF zdecydował się na wytoczenie niemal wszystkich możliwych dział. Wszystkie zawiadomienia wyglądają poważnie, ale to są bardzo skomplikowane sprawy i trudne do udowodnienia podejrzenia – mówi nam pragnący zachować anonimowość prawnik.

Jedno z zawiadomień dotyczy zarządów Saturn TFI, Noble Funds TFI oraz Altus TFI i jest związane ze "sprowadzeniem bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej funduszom inwestycyjnym poprzez niewykonywanie bieżącego nadzoru nad działalnością funduszy powierzonych w zarządzanie GetBacku". Chodzi o fundusze sekurytyzacyjne. Windykatorzy na ogół nie kupują bezpośrednio portfeli długów. Kapitał inwestują w certyfikaty funduszy sekurytyzacyjnych, a te następnie kupują wierzytelności. Tworzyć i zarządzać funduszami mogą jedynie TFI. Firmy windykacyjne pełnią w nich funkcję serwisera, czyli w imieniu funduszu odzyskują należności. GetBack pełnił taką funkcję w ponad 20 funduszach.

Poprosiliśmy wymienione TFI o informacje, czy w tej sprawie były proszone o wyjaśnienia. Odpowiedział nam tylko Noble Funds TFI. Według jego wiedzy nie są prowadzone przez organy ścigania żadne postępowania w tym zakresie. Fundusz podkreślił jednocześnie, że GetBack był jedynym uczestnikiem funduszy w Noble Funds TFI, czyli ich certyfikaty nie trafiły do inwestorów indywidualnych. Podobnie jest z certyfikatami funduszy Saturn TFI oraz Altus TFI wymienionymi w zawiadomieniu KNF.