Według badań GUS obejmujących całą gospodarkę, a więc i pracę na czarno (co kwartał prezentowane są statystyki obejmujące tylko firmy zatrudniające co najmniej 10 osób), przeciętny czas pracy pracownika w ciągu tygodnia wyniósł w II kwartale ubiegłego roku 40,3 godziny – nieco mniej niż w 2014 r. Natomiast odsetek osób pracujących w wydłużonym czasie pracy (co najmniej 50 godzin w tygodniu) skurczył się w tym czasie do 12,1 proc. z 14 proc.
Dlaczego tak się dzieje? – Pracodawcy niechętnie zatrudniają pracowników w godzinach nadliczbowych, bo to mocno zwiększa ich koszty – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Jeśli ktoś pracuje w nocy, w niedziele czy święta niebędące dla niego dniami pracy, za każdą godzinę należy mu się podwójne wynagrodzenie. Za pracę w nadgodzinach w zwykły dzień przysługuje 50-proc. dodatek. W obu przypadkach jest tak, jeśli pracodawca nie wyśle pracownika na wolne w zamian za spędzone w pracy dodatkowe godziny.
– Zamiast zatrudniania w nadgodzinach przedsiębiorcy wolą obecnie poprawiać efektywność pracy poprzez jej lepszą organizację i inwestycje. W wielu przypadkach nie mogą jednak obyć się bez godzin nadliczbowych. Jest tak na przykład w budownictwie, gdy zbliża się termin ukończenia kontraktów – zauważa prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Reklama
Wydłużonej pracy jest coraz mniej także dlatego, że mniej jest osób, które się na nią godzą. – Bo coraz bardziej cenimy równowagę między życiem rodzinnym i związanym z realizacją różnych zainteresowań a czasem spędzonym w firmie – uważa prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.