Pomysł powołania rzecznika przedsiębiorców został ogłoszony rok temu. Przedstawił go wicepremier Mateusz Morawiecki podczas pierwszej edycji Kongresu 590. I opinie niemal wszystkich przedsiębiorców oraz ekspertów były pozytywne. Wskazywano, że choć z reguły tworzenie nowych instytucji nie zmienia rzeczywistości, tak w przypadku rzecznika może być inaczej. Miał on bowiem być wyposażony w broń atomową: możliwość wstrzymania kontroli przeprowadzanej u przedsiębiorcy, jeśli uznałby tylko, że organ kontrolny łamie prawo.
– To świetny pomysł. Jeśli tylko rzecznikiem zostanie chętna do pracy osoba, a na prowadzenie biura otrzyma godne pieniądze, los przedsiębiorców może się poprawić – mówiła DGP Dorota Wolicka, dyrektor biura interwencji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Rzecz w tym, że choć projekt ustawy o rzeczniku małych i średnich przedsiębiorców (w toku uzgodnień wewnątrzrządowych zdecydowano się na taką nazwę) został zaakceptowany przez Stały Komitet Rady Ministrów, to w okrojonej wersji. I to, co z niej wypadło, to właśnie uprawnienie rzecznika do wstrzymywania kontroli.
– W takiej sytuacji rzecznik będzie wydmuszką. Trudno być policjantem, gdy się nie ma za pazuchą broni – mówi dziś Dorota Wolicka. I dodaje, że naiwne jest założenie, iż nowo powołana osoba będzie w stanie zmotywować inne urzędy do właściwego traktowania przedsiębiorców.
– Niby w jaki sposób miałaby to zrobić? Zanudzić urzędników wysyłanymi pismami? – zastanawia się Wolicka.
Rzecznik małych i średnich przedsiębiorców będzie bowiem – w świetle projektu zaakceptowanego przez SKRM – miał przede wszystkim uprawnienia opiniodawczo-informacyjne. Będzie przedstawiał rokrocznie przed Sejmem sprawozdanie z przestrzegania praw przedsiębiorców w Polsce, opiniował akty prawne, informował organy nadzoru o dostrzeżonych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu administracji publicznej czy uczestniczył w sądowych postępowaniach administracyjnych. Będzie także mógł – i w tym Ministerstwo Rozwoju widzi nadzieję – „zwracać się do właściwych organów, organizacji lub instytucji publicznych z ocenami i wnioskami o podjęcie działań zmierzających do zapewnienia skutecznej ochrony praw przedsiębiorców oraz usprawnienia trybu załatwiania spraw w tym zakresie”. A urząd, który otrzyma pismo od rzecznika, powinien mu w ciągu 30 dni odpowiedzieć.
– A co jeśli nie odpowie? Poza tym teraz urzędnicy też muszą odpowiadać przedsiębiorcom. Ale albo tego nie robią, albo czynią to zdawkowo, często podając informacje niezgodne ze stanem faktycznym – podkreśla Dorota Wolicka.
Jest tajemnicą poliszynela, że najważniejsza kompetencja rzecznika została złożona na politycznym ołtarzu. Stanowczo przeciwko projektowanej ustawie sprzeciwiał się bowiem NSZZ „Solidarność”, z którym relacje rządu od kilkunastu tygodni ze względu na projekt niedziel wolnych od handlu były napięte.
Do prowadzenia działalności gospodarczej są przygotowywani uczniowie już w szkołach ponadgimnazjalnych, dlatego dodatkowa promocja przedsiębiorczości nie jest uzasadniona. W tej sytuacji tworzenie instytucji rzecznika przedsiębiorców jest niepotrzebne – podkreślała w piśmie do Ministerstwa Rozwoju Ewa Zydorek z kierownictwa Solidarności. Urzędnicy resortu rozwoju przekonywali, że to przejściowe perturbacje. I że związkowcy nie do końca zrozumieli ideę. Tak czy inaczej, wybrano rozwiązanie kompromisowe.
– Przy czym to zgniły kompromis i, nie ma co się oszukiwać, porażka wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Z Konstytucji biznesu, której elementem było stworzenie rzecznika przedsiębiorców, niewiele zostało. Minister Morawiecki postanowił wziąć wszystkich siłą. Najpierw przedstawił propozycję, a potem stwierdził, że skoro już została zaprezentowana, to ją przepchnie politycznie. To się nie spodobało – słyszymy od jednego z posłów Prawa i Sprawiedliwości. Przypomina on, że obok rzecznika przedsiębiorców miała powstać także komisja wspólna rządu i Przedsiębiorców. Jej zadaniem miało być m.in. „opiniowanie aktów prawnych istotnych dla działalności gospodarczej i wypracowywanie wspólnych stanowisk”. Ministerstwo Rozwoju zapowiadało, że nie chce tworzyć konkurencji dla Rady Dialogu Społecznego, ale warto stworzyć twór wyspecjalizowany w sprawach związanych z przedsiębiorczością.
Już w maju 2017 r. informowaliśmy na łamach DGP, że komisja najprawdopodobniej nie powstanie, bo nie zgadzają się na nią i strona związkowa, i pracodawcy. I nic nie wskazuje, by od tamtej pory Ministerstwo Rozwoju znalazło sposób na ich przekonanie.
Etap legislacyjny; Projekt przed zaakceptowaniem przez rząd