"Chcesz być kimś w życiu, to się ucz. Abyś nie zginął w tłumie. Nauka – to potęgi klucz". To fragment wiersza Ignacego Balińskiego, pisarza, publicysty, a w II RP także sędziego Sądu Najwyższego. Uniwersalna prawda jest wciąż aktualna, konieczne jest tylko wybranie odpowiedniego miejsca pobierania nauk. Przez lata w polityce gospodarczej dominowały osoby, które akademickie szlify zdobywały w Warszawie, a kuźnią kadr była Szkoła Główna Handlowa. W gospodarczej ekipie PiS jest podobnie.
Prezes...
Kluczowe znaczenie ma Adam Glapiński, od ponad roku prezes Narodowego Banku Polskiego. Nasi rozmówcy z władz Prawa i Sprawiedliwości wskazują, że to jemu zawdzięczamy personalną układankę nie tylko w kierownictwie samego banku centralnego, ale i wybór członków Rady Polityki Pieniężnej, obsadę kierownictwa Komisji Nadzoru Finansowego, a nawet pośredni wpływ na to, kto zasiądzie w fotelu prezesa Giełdy Papierów Wartościowych.
– Glapiński przez lata był i nadal jest najważniejszym człowiekiem od spraw gospodarczych w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego i najbardziej zaufanym, bo przez lata lojalnym doradcą, jeśli chodzi o decyzje ekonomiczne – mówi nam polityk PiS pragnący zachować anonimowość.
Z akademickiego świata, do którego wrócił z fotela prezesa Polkomtelu w 2008 r., po niespełna roku znów trafił do polityki jako doradca ekonomiczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Długo jednak głowie państwa radą nie służył, bo po kolejnym roku został powołany na sześcioletnią kadencję w RPP. Po wygraniu prezydenckiego wyścigu przez Andrzeja Dudę i zdobyciu sejmowej większości przez PiS oczywiste było, że bankiem centralnym pokieruje Adam Glapiński. Do tej roli przygotowanie zdobył w RPP, a także przez trzy miesiące zasiadania w zarządzie NBP. Został powołany jeszcze z rekomendacji swojego poprzednika Marka Belki, aby zdobywać doświadczenie przed objęciem sterów instytucji kluczowej dla polityki gospodarczej państwa.
Zanim Glapiński zaczął kierować bankiem, przygotował szeroką listę kandydatów do RPP czwartej kadencji, która rozpoczęła się w styczniu i lutym ub.r. Nowa ekipa rządząca obsadzała osiem z dziewięciu stanowisk w RPP. Trafili tam ludz ie z różnych ośrodków akademickich, w większości kojarzeni z PiS. Nasi rozmówcy z banku centralnego zwracają uwagę, że znamienne jest to, iż w dużej części nie są to makroekonomiści czy eksperci od polityki pieniężnej.
– Dominują osoby, które specjalizują się w ekonomii politycznej, polityce gospodarczej, zarządzaniu czy finansach publicznych – mówi nam wieloletni pracownik NBP.
...i współpracownicy
Sam prezes NBP wykłada na SGH historię myśli ekonomicznej. Wywodzi się z Kolegium Zarządzania i Finansów, w którego skład wchodzi Instytut Ekonomii Politycznej Prawa i Polityki Gospodarczej, a pod nim znajdują się m.in. Zakład Ekonomii Politycznej i Historii Myśli Ekonomicznej oraz Zakład Polityki Gospodarczej. Kierownikiem pierwszej jednostki jest Adam Glapiński, a adiunktem w drugiej Marek Chrzanowski, obecnie przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Wcześniej trafił do RPP z listy rezerwowej, bo prawdopodobnie był szykowany na inne stanowiska w instytucjach gospodarczych. W ostatniej chwili wycofał jednak swoją kandydaturę prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu Cezary Kochalski i do rady trafił właśnie Chrzanowski. Dwukrotnie próbował z niej odejść. Pierwszą rezygnację wycofał, dopiero druga okazała się skuteczna, a decydowanie o poziomie stóp procentowych zamienił na szefowanie nadzorowi nad rynkiem finansowym.
Prezes NBP nie zapomniał także o swoim koledze, z którym zasiadał w RPP, prof. Andrzeju Kaźmierczaku. Ten trafił do zarządu banku centralnego tuż po tym, jak Glapiński został prezesem. Znają się z tego samego kolegium w SGH. Kaźmierczak jest wicedyrektorem Instytutu Ryzyka i Rynków Finansowych oraz szefem Zakładu Bankowości i Bezpieczeństwa Systemu Finansowego. Do RPP trafił dzięki nominacji Lecha Kaczyńskiego, w którego kancelarii był ekspertem. W tym samym zakładzie stanowisko starszego wykładowcy piastuje Robert Jagiełło, szef gabinetu prezesa NBP Adama Glapińskiego. Wcześniej na tym samym stanowisku pracował u Sławomira Skrzypka, którego kadencję prezesa banku centralnego przerwała katastrofa smoleńska.
Dyplom Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, czyli dzisiejszej SGH, ma też Jerzy Kropiwnicki, chociaż karierę akademicką związał z ekonomią na Uniwersytecie Łódzkim. Na poprzedniczce SGH kształciła się również prof. Grażyna Ancyparowicz. Z Katedrą Ekonomii II tej szkoły związany jest ich kolega z rady prof. Jerzy Osiatyński (jedyna osoba, która do RPP trafiła przed objęciem władzy przez PiS). Warszawskie ośrodki akademickie królują w kadrach władz monetarnych. Członek RPP Łukasz Hardt kieruje Katedrą Ekonomii Politycznej na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Kamil Zubelewicz jest zaś absolwentem tego wydziału, a zawodowo jest związany z inną stołeczną uczelnią Collegium Civitas. Z kolei Wydział Zarządzania UW może się pochwalić, że w RPP zasiadł prof. Jerzy Żyżyński. Spoza Warszawy są prof. Eugeniusz Gatnar z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Przeszedł już szkołę NBP za kadencji Sławomira Skrzypka, którego był doradcą, a następnie członkiem zarządu banku.
Poza nim tylko dwóch członków wyłamuje się z warszawskiego klucza: Rafał Sura, doktor habilitowany nauk prawnych z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, oraz prof. Eryk Łon z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Chociaż ten drugi habilitował się w Katedrze Zarządzania i Finansów SGH, a jednym z recenzentów jego pracy był dzisiejszy kolega z RPP Jerzy Żyżyński.
Nowy zwyczaj w MF
Poprzednia kadencja również była zdominowana przez osoby, które miały w kieszeni dyplomy i stopnie naukowe ze stołecznych uczelni. Większy pluralizm geograficzny panował w RPP poprzednich kadencji. Pierwsze kolegialne ciało odpowiedzialne za wysokość stóp procentowych w Polsce miało silną reprezentację tzw. łódzkiej szkoły ekonomii. Do rady drugiej kadencji powołano zaś dużą grupę profesorów z krakowskich uczelni.
Dzisiaj jednak dominują SGH i WNE UW. Ta pierwsza uczelnia wykształciła też prof. Małgorzatę Zaleską, byłego prezesa GPW, a wcześniej m.in. członka zarządu NBP. Zaleska jest dyrektorem Instytutu Bankowości oraz szefuje Zakładowi Bezpieczeństwa Systemu Bankowego. Jest szansa, że jej następcą będzie również osoba związana z SGH. Obecny kandydat do pokierowania giełdowym parkietem to dr Marek Dietl, który jest adiunktem w Katedrze Ekonomii Biznesu.
Nieekonomiczne kierownictwo jest nowym zwyczajem w Ministerstwie Finansów. Wicepremier Mateusz Morawiecki jako pierwszy kierunek studiów wybrał historię na Uniwersytecie Wrocławskim. Zamiłowanie do historii podkreśla zresztą w każdym publicznym wystąpieniu. Później jednak uzyskiwał dyplomy związane ze studiami biznesowymi oraz dokształcał się ekonomicznie na polskich i zagranicznych uczelniach. Praktycznie zaś tę wiedzę wykorzystał kierując BZ WBK – jednym z największych banków w Polsce. Jego poprzednik na stanowisku pierwszego księgowego rządu Paweł Szałamacha to z kolei radca prawny, wyedukowany na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecnie zaś na wniosek Adama Glapińskiego zasiada w zarządzie banku centralnego.
Wcześniej poczet ministrów finansów III RP składał się wyłącznie z ekonomistów, z których wielu było również akademikami. Do frakcji ekonomistów kolejnej kluczowej instytucji gospodarczej państwa, czyli urzędu antymonopolowego, należy Marek Niechciał. Drugi raz zasiada w fotelu prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Urzędem od jego powstania do dzisiaj kierują ekonomiści lub prawnicy. Dzisiejszego szefa z obecną ekipą gospodarczą łączy też wykształcenie i zamiłowanie do historii.