Rada Ministrów dała już wstępnie zielone światło pierwszemu projektowi budżetu, który przygotował wicepremier
Mateusz Morawiecki. Teraz będą go opiniowali partnerzy społeczni, a pod koniec września dokument będzie przyjęty przez rząd i przekazany do Sejmu. Jako pierwsi podaliśmy, że zaplanowano najniższy od 2012 r. deficyt w kasie państwa na poziomie 41,5 mld zł. Przyszłoroczne wpływy budżetowe mają być wyższe od planowanych na 2017 r. o ponad 30 mld zł, a wydatki o 12,4 mld zł. Na pierwszy rzut oka projekt wygląda na oszczędny. Ale z uzasadnienia do ustawy budżetowej, do którego dotarł DGP, wyraźnie wynika, że o ile sytuacja w kasie państwa jest pod kontrolą, to w całych finansach szykuje się popuszczenie pasa.
Brak konsolidacji
Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych ma się zwiększyć do 2,7 proc.
PKB. Będzie to najwyższy poziom od 2015 r. Na ten rok oficjalnie MF przewiduje go w wysokości 2,9 proc. Jednak dotychczasowa dobra kondycja budżetu – po lipcu jest 2,4 mld zł nadwyżki, a cały rok ma się zamknąć deficytem na poziomie około 33 mld zł, czyli o blisko połowę niższym od zapisanego w ustawie – pokazuje, że kondycja całego sektora finansów będzie znacznie lepsza od przewidywań. Co oznacza, że w przyszłym roku dojdzie de facto do poluzowania.
Zdaniem części ekonomistów, chociaż plany dochodowe na przyszły rok są optymistyczne, to z ich realizacją nie powinno być większych problemów. – Problemem jest to, czego w tym budżecie nie ma, czyli konsolidacji fiskalnej – zwraca uwagę Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
W kwietniu przesyłając do Brukseli program konwergencji obiecywaliśmy, że 2018 r. zamkniemy z deficytem na poziomie 2,5 proc. PKB. Jeszcze więcej optymizmu w tej kwestii było w ubiegłym roku, gdy zakładano, że
deficyt wyniesie 2 proc. Fakt, że ujemne saldo zamiast się zmniejszać, będzie rosnąć, to w dużej mierze efekt tego, że ruszą inwestycje publiczne. W 2016 r. samorządy pomogły ministrowi finansów zbić deficyt dzięki rekordowej nadwyżce (0,5 proc. PKB). W tym roku, jak czytamy w uzasadnieniu do projektu budżetu, też ma się pojawić nadwyżka (3,4 mld zł pozwoli obniżyć deficyt sektora o 0,2 pkt proc. PKB). Za rok jednak nadwyżka zamieni się już w deficyt w wysokości 0,4 mld zł.
– Konsolidacja polskich finansów publicznych pozostaje zatem cały czas mrzonką. Choć nie wymagałaby wcale zaciskania pasa, czyli daleko idących działań oszczędnościowych. Przy tak dobrej koniunkturze
budżet działa na autopilocie – wystarczy nie dokładać do niego zbyt wielu nowych, kosztownych pozycji wydatkowych, a sytuacja sama się unormuje. Tak jednak nie zrobiono – uważa Łukasz Kozłowski.
Na wzrostową ścieżkę wraca też dług publiczny. Według krajowej metodologii, czyli z wyłączeniem niektórych funduszy, np. drogowego, ma nominalnie zwiększyć się w tym roku o 37,5 mld zł, a w przyszłym o 61,5 mld zł. Według definicji unijnej w przyszłym roku dług publiczny z 53,8 proc.
PKB na koniec 2017 r. urośnie do 54,2 proc.
Dochody z koniunktury i uszczelniania
MF w budżecie chwali się, że znalazło pieniądze na finansowanie priorytetów gospodarczych dzięki ponad 9-proc. zwiększeniu dochodów budżetowych.
Wpływy z VAT w porównaniu z tegorocznymi prognozami mają wzrosnąć o 15 proc. – do 166 mld zł (faktycznie wzrost może być mniejszy, bo obecne szacunki ministerstwa mówią, że dochody z VAT w bieżącym roku wyniosą ok. 153 mld zł). Powodem optymizmu jest przekonanie o utrzymaniu wzrostu konsumpcji, który według rządu ma wynieść niemal 6 proc. Do tego dochodzi pewność resortu finansów, że wymierne efekty przyniesie wprowadzenie kolejnych działań uszczelniających: rozbudowa systemu jednolitego pliku kontrolnego o paragony czy fiskalnych kas online, czy wprowadzenie podzielonej płatności w VAT.
O 8 proc., do 55 mld zł, mają wzrosnąć wpływy z PIT. Rząd planuje podwyżkę kwoty wolnej od podatku dla osób o najniższych dochodach z 6,6 tys. zł do 8 tys. zł. Ale z powodu sposobu rozliczania tego rozwiązania (zaliczki płacone są do poziomu powszechnej kwoty wolnej) jego skutki budżet i podatnicy odczują dopiero w 2019 r. Fiskus liczy także na wzrost dochodów firm. W 2018 r. CIT ma dać budżetowi 32,4 mld zł, o 2,6 mld zł więcej niż w tym roku. Przedsiębiorcy rozliczający się zarówno w PIT, jak i CIT będą mogli skorzystać ze zmodyfikowanej ulgi na badania i rozwój, ale jej skutki budżetowe podobnie jak w przypadku wyższej kwoty wolnej widać będzie dopiero w budżecie na 2019 r. – po rocznym rozliczeniu podatków. Wzrost wpływów z podatków dochodowych ma być efektem zarówno dobrej sytuacji w gospodarce i na rynku pracy, jak i wprowadzenia kolejnych rozwiązań eliminujących tzw. agresywną optymalizację podatkową.
Z podatku bankowego, który PiS wprowadził wkrótce po wygranych wyborach, budżet ma dostać w 2018 r. 4,6 mld zł. Dochody z akcyzy mają wzrosnąć z 69 mld zł zapisanych w tegorocznym budżecie, do 70 mld zł. Resort finansów szacuje, że w tym roku zbierze o 1 mld zł mniej podatku, niż przewidywał.
Niższe niż w tym roku mają być wpływy niepodatkowe. „Będzie to efektem braku wpłaty z zysku NBP” – napisał resort finansów w uzasadnieniu. Zysk banku centralnego wylicza się w dużej mierze na podstawie różnicy w złotowej wartości rezerw walutowych. Gdy złoty się wzmacnia, jak obecnie, ich wartość nie rośnie, lecz maleje.
Ogółem dochody budżetu mają wzrosnąć z 343 mld zł, jak według MF będzie wyglądało wykonanie budżetu w tym roku, do 355 mld zł, czyli o 3,5 proc. W ustawie budżetowej na ten rok resort finansów prognozował wpływy na poziomie 325 mld zł. Zeszłoroczne założenia były ostrożne. Ekonomiści zastanawiają się, czy plany na przyszły rok także okażą się zachowawcze, czy może czuć w nich przedwyborczy optymizm. Jesienią 2018 r. od wyborów samorządowych rozpocznie się u nas trzyletni maraton wyborczy. ⒸⓅ
W 2018 r. dług publiczny wzrośnie o 61,5 mld zł i wyniesie 54,2 PKB
OPINIE
Powinniśmy mieć parasol na niepogodę
Przyszłoroczny budżet jest szczególny ze względu na: obniżenie wieku emerytalnego, które zwiększa wydatki potocznie nazywane sztywnymi o blisko 10 mld zł; wybory samorządowe; jak zwykle przy takich okazjach lokalne władze zwiększą wydatki inwestycyjne, co będzie oznaczało deficyt w sektorze samorządowym.
Nawet jeśli rządowi uda się zwiększyć dochody w związku z działaniami uszczelniającymi, to należy się liczyć ze znaczącym wzrostem deficytu całego sektora finansów publicznych. Według naszych prognoz w tym roku ma on wynieść 1,4 proc. PKB, a w przyszłym od 2,5 do 2,7 proc. PKB. Gdy jesteśmy na szczycie koniunktury, rząd przygotuje budżet, który oznacza ekspansywną politykę fiskalną. A powinna ona być lekko restrykcyjna i nieco hamować popyt, by gospodarka się nie przegrzała. Czesi dzięki dobrej sytuacji mają nadwyżkę w budżecie i zamierzają się tego trzymać w najbliższych latach.
Dochody z VAT uda się zrealizować
Główne założenia makroekonomiczne budżetu – wzrost PKB o 3,8 proc., inflacja 2,3 proc., wzrost funduszu wynagrodzeń i świadczeń społecznych o 6,3 proc. oraz nominalny wzrost konsumpcji o 5,9 proc. – są dość ostrożne. W tym świetle zakładany w budżecie wzrost dochodów z VAT o prawie 16 proc., do 166 mld zł zaplanowanych na ten rok, wydaje się w pełni osiągalny. Szczególnie że tegoroczne wykonanie powinno być znacznie lepsze od planu, powyżej 150 mld zł, dzięki poprawie ściągalności i dobrej koniunkturze. Stąd wzrost VAT potrzebny do realizacji przyszłorocznego budżetu nie będzie musiał być tak duży, jak się zakłada. Uwagę zwraca także planowany niski wzrost wydatków budżetowych – o 3,2 proc. względem tegorocznego planu. Wyraźnego ich wzrostu spodziewam się, podobnie jak rząd, poza budżetem państwa. Niższy od naszych wcześniejszych założeń deficyt budżetowy planowany na 2018 r. oznaczałby, że deficyt całego sektora finansów publicznych może być mniejszy od prognozowanych przez nas dotychczas 2,6 proc. PKB.