Donald Trump wygrał, frank poszedł w górę. Są jakieś nowe pomysły dla frankowiczów?
Faktycznie osobie, która ma kredyt w wysokości 100 tys. franków, jego równowartość w polskiej walucie w ostatnich dniach wzrosła o około 15 tys. zł. Za każdym razem taka wiadomość obciąża kredytobiorcę i zmusza do refleksji nad zobowiązaniem. Dyskusja polityczna, co zrobić z portfelem kredytów frankowych, trwa od dwóch lat. Dziś w Sejmie mamy trzy projekty: prezydencki, dotyczący zwrotu spreadów, oraz dwa dotyczące przewalutowania autorstwa Kukiz’15 i PO.
Podejście rządu jest takie: przyjąć ustawę spreadową i koniec.
Nie. Zgodnie z informacją z Kancelarii Prezydenta to dopiero pierwszy krok. Rząd nie może działać zbyt impulsywnie i apodyktycznie. Mógłby narazić finanse publiczne na koszty spowodowane wyrokami sądowymi i odwołaniami banków do międzynarodowych instytucji. Moim zdaniem potrzeba rozwagi i jest ona zaprezentowana w projekcie pana prezydenta. Kwestia spreadów jest obiektywnym problemem wymagającym rozwiązania. To poprawi status kredytobiorców, bo zmniejszy ich zobowiązania. Ale jednocześnie chciałem zachęcić banki, aby bez czekania na rozstrzygnięcia sądów w sprawach spornych z klientami czy na efekty prac parlamentu podjęły działania, które nie wymagają żadnych regulacji, a jedynie dobrej woli.
Reklama
Są takie?
Tak. Podstawowa możliwość, która nie została wykorzystana, to dołączenie do umów o przewalutowaniu kredytów klauzuli, że wszystkie korzyści z przyszłych rozwiązań ustawowych będą dotyczyć klientów w pełnym zakresie oraz że umowa o przewalutowaniu nie zamyka drogi do dochodzenia przed sądem roszczeń odnoszących się do okresu od zawarcia umowy kredytowej do przewalutowania.
Co to dałoby w praktyce?
Jeśli wejdą w życie rozstrzygnięcia ustawowe dotyczące spreadów czy inne tworzące zobowiązania po stronie instytucji finansowych na rzecz klientów, to ci ostatni nie zostaną pozbawieni takich korzyści. Dziś, jeśli ktoś chce przewalutować kredyt, to warunkiem zawarcia takiej umowy jest rezygnacja z dochodzenia ewentualnych roszczeń czy możliwych korzyści wynikających z rozstrzygnięć spornych, np. dotyczących klauzul abuzywnych.
Czyli w praktyce chodzi o to, by z tych aneksów wykreślić przepisy, że klient zrzeka się roszczeń wobec banku.
Tak. To fundamentalnie ważna zmiana. Dziś mamy sytuację "złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma", bo tego typu zapisy hamują możliwość przewalutowania. Klienci się do tego nie kwapią, przez co nadal są wystawieni na ryzyko kursowe. Gdyby się na to zdecydowali, zyskaliby komfort stabilnych rat do spłaty w okresie kredytowym i komfort, że wynagrodzenie mają w walucie, w której zarabiają. A sytuację mamy niesymetryczną. Banki mają zabezpieczone ryzyko kursowe, bo kupują instrumenty finansowe takie jak swapy czy CIRS-y (transakcje, dzięki którym banki pozyskują zagraniczne waluty na finansowanie kredytów – red), natomiast klient nadal narażony jest na potężne ryzyko. Z jednej strony ma kredyt hipoteczny, będący wartością dorobku, często dopiero planowanego przyszłego dorobku i dodatkowo ten kredyt wyrażony jest w obcej walucie. Proponowane brzmienie klauzuli w tych umowach pomaga wyłączyć to ostatnie ryzyko.
Jeśli ktoś zgadzałby się na przewalutowane dziś, to kredyt miałby zamieniony przy kursie franka w okolicach czterech złotych i spłacałby go według stóp procentowych opartych na Wiborze.
Tak, oczywiście z odpowiednimi marżami na zasadach kredytów hipotecznych w złotych polskich. Dziś mają nadzieję, że część ich obecnych zobowiązań weźmie na siebie lub zagwarantuje państwo. To jest przeszkodą w zracjonalizowaniu relacji udzielającego kredyt i dłużnika. Dziś to zjawisko hamuje przewalutowanie umów. Bank zabezpiecza kredyt instrumentami finansowymi, a kredytobiorca własnym majątkiem.
Przy tak wysokim kursie franka wiele osób będzie się bało przewalutować zobowiązanie.
To ma być tylko możliwość, a nie przymus czy zachęta do dokonania zamiany. Natomiast klienci będą mogli liczyć na zmniejszenie kredytu, jeśli wygrają z bankiem w sądzie lub wejdzie w życie korzystna dla nich ustawa.
Banki pójdą na takie rozwiązanie? Będzie im się opłacać? Dziś przewalutowując, wyłączają ryzyko sądowe. Mają nie tylko komfort zamiany kredytu na złote, ale jednocześnie nie muszą się bać przegranych spraw i dodatkowych kosztów.
Po pierwsze klient powinien mieć wybór i nie być w potrzasku jak dziś. Nie można stawiać go w sytuacji przymusu, że jeśli chce się pozbyć ryzyka, nad którym nie ma kompletnie kontroli, to musi wyrzec się roszczeń, które mogą mu przynieść słuszne wyrównanie ewentualnych strat wynikających z umowy. Banki zyskują już na minimalizowaniu ryzyka kursowego w swoim portfelu. Przy okazji obniżyłby się popyt na franka, co zmniejszyłoby ryzyko wzrostu jego kursu, choć oczywiście nie przeceniam tego efektu.
Jaki status ma pana propozycja?
To apel.
A jeśli banki go nie wysłuchają?
Może najpierw poczekajmy, czy zareagują. Rozmawiałem o tym z zarządem Związku Banków Polskich i wyrażają zainteresowanie. Choć oczywiście muszą mieć czas na analizę. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że marże uzyskane na instrumentach finansowych przez ich wystawców tworzą przychody tych instytucji w zagranicznych systemach podatkowych (chodzi o swapy, CIRS-y – red.).
Jeśli zgody banków nie będzie, to możliwe są jakieś kroki prawne czy regulacyjne?
Takie narzędzia posiada Komisja Nadzoru Finansowego: może w tej sprawie wydać rekomendacje i stworzyć zachęty do modyfikacji portfela kredytów hipotecznych w kierunku przewalutowania. Myślę, że taki krok jest wysoce prawdopodobny i powinien być dyskutowany. Chciałem zainicjować taką dyskusję. Czasami zapominamy, że proste rozwiązania mogą mieć duże znacznie, a to rozwiązanie bardzo proste.
Niezależnie od propozycji ustawowych, o których przyjęciu zadecyduje Sejm RP, na posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej powstała grupa robocza do kredytów frankowych. Zadaniem grupy jest opracowanie projektu rekomendacji dla KNF w zakresie rozwiązań, które prowadziłyby do restrukturyzacji portfela walutowych kredytów mieszkaniowych na zasadzie dobrowolnego porozumienia między bankami i ich klientami oraz nakreślały ramy pożądanego kształtu takiej restrukturyzacji.
Ile kredytów może zostać przewalutowanych, jeśli takie rozwiązanie wejdzie w życie?
To pytanie, czy KNF zechciałaby tę operację stymulować. Każde kilkanaście procent przewalutowanych kredytów oznacza ogromną korzyść dla systemu bankowego. Spodziewam się, że możliwe jest przewalutowanie kilkudziesięciu procent kredytów. Mam też nadzieję na szybką odpowiedź banków i Komisji na ten pomysł.