Trzynastu pracowników z KGHM pojechało do pracy do Sierra Gorda, gdzie nasz koncern miedziowy uruchomił kopalnię. Stało się tak, choć władze polskiej spółki miały specjalne oferty dla chętnych. – Zdaję sobie sprawę, że jeśli porównamy wynagrodzenia i uciążliwość pracy, to nie jest bardzo atrakcyjne miejsce dla Polaków – przyznaje prezes KGHM Herbert Wirth.
Chilijskie prawo, także to dotyczące pracy w górnictwie, jest znacznie bardziej liberalne. Tamtejsi górnicy nie mogą liczyć na takie przywileje, jak pracownicy kopalń z Lubina czy Głogowa. Nic więc dziwnego, że na wyjazd z Polski do Ameryki Południowej zdecydowali się tylko pasjonaci. –Głównym motywem jest możliwość dalszego rozwoju zawodowego – mówi Piotr Kubiak, który przez kilka miesięcy uczestniczył w budowie kopalni Sierra Gorda.
Z punktu widzenia Polaka problemów jest tu znacznie więcej. Zdecydowana większość zatrudnionych w Sierra Gorda to osoby, które na co dzień mieszkają w odległych miejscowościach. KGHM zakładał, że przy projekcie pracować będą przede wszystkim mieszkańcy oddalonych od Sierra Gorda i nieco ponad 100 km miast Antofagasta i Calama, ale nie do końca się to udało. – Chile to kraj, w którym jedna trzecia obywateli mieszka w stolicy – Santiago de Chile. Dlatego część pracowników głównie wyższego szczebla trzeba było ściągnąć stamtąd – wyjaśnia Kubiak. Nie każdy był skłonny, aby przenieść się z rodziną do innej miejscowości, a stolica leży prawie 1,5 tys. km na południe od kopalni KGHM.
W tej sytuacji gros pracowników projektu Sierra Gorda, zarówno tych, którzy pracują przy budowie, jak i przy wydobyciu lub przeróbce rudy, musi mieszkać na miejscu – na terenie zakładu. Do domu jeżdżą lub latają samolotem co kilka, kilkanaście dni. – To standardowe rozwiązania nie tylko w Chile, gdzie na terytorium całego kraju działają najróżniejsze kopalnie. Podobnie funkcjonują górnicy także w Australii, gdzie taki tryb pracy ma nawet swoją nazwę: fly-in fly-out – wyjaśnia Łukasz Kowalik, asystent prezesa KGHM. W Australii realizację projektu wydobywczego nierzadko zaczyna się nawet od budowy lotniska. Tak jak w Sierra Gorda przedsięwzięcie rozpoczęto od postawienia kompleksu budynków mieszkalnych, czyli campu, oraz obiektów użytkowych, takich jak stołówka i sala gimnastyczna.
Reklama
Ponieważ camp jest częścią samej kopalni, na jego terenie obowiązuje kategoryczny zakaz picia alkoholu. Prohibicja jest tutaj standardem stosowanym przez wszystkie koncerny górnicze działające w Chile, m.in. Anglo American czy Codelco. – Dla naszych rodaków pewnym zaskoczeniem może być to, że po pracy nie można się napić piwa, ale chilijscy górnicy doskonale wiedzą, że tak musi być, i nie stanowi to dla nich żadnego problemu – twierdzi Kubiak.
W jego opinii największe wrażenie na Polakach robi jednak przede wszystkim ogrom chilijskiego projektu KGHM. A także to, że kopalnia w Sierra Gorda znajduje się na wysokości... polskich Tatr. 1,7 tys. metrów nad poziomem morza to jednak wcale nie rekord jak na tutejsze warunki. Część kopalń jest tu zlokalizowana na wysokości 4,5 tys. m n.p.m.
Dzisiaj, w przeddzień święta patronki górników – świętej Barbary – w miedziowym koncernie w Lubinie rozpoczynają się obchody tradycyjnej Barbórki. Tym razem wezmą w nich udział nie tylko pracownicy z kopalń Legnicko-Głogowskiego Zagłębia, lecz także ich koledzy ze spółek kontrolowanych przez KGHM ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i z Chile, gdzie KGHM uruchomił kilka tygodni temu kopalnię miedzi w Sierra Gorda. Dla części pracowników KGHM International, czyli dawnej Quadry, to już druga polska Barbórka. W zeszłym roku goście zza oceanu mieli okazję po raz pierwszy zobaczyć, jak wyglądają obchody święta górniczego nad Wisłą.
Tym razem Barbórka w KGHM jest okazją do tego, aby zorganizować także Targi Wiedzy: menedżerowie różnych szczebli z zakładów należących do KGHM z Polski i obu Ameryk dzielą się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami zawodowymi. Jednak zasadnicze święto górnicze w miedziowym koncernie wciąż nawiązuje do najstarszych tradycji branży. Pracownicy koncernu wystrojeni w paradne mundury biorą udział w spotkaniach gwareckich nazywanych karczmą piwną.
Święta Barbara jest prawie na całym świecie uznawana za patronkę braci górniczej – do Polski jej kult przywędrował już w średniowieczu z Czech. Jednak w tradycji chilijskiej szczególną, „nadprzyrodzoną” opiekę nad górnikami sprawuje św. Wawrzyniec (po hiszpańsku San Lorenzo). Także tak obchodzone jest święto górników, jednak jego obchody są znacznie skromniejsze niż nasza Barbórka. W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że niektórzy z Chilijczyków i Kanadyjczyków, którzy mieli okazję odwiedzić przed rokiem Polskę, mówiło nawet o tym, aby podobne do polskich obchody wprowadzić również w zamorskich kopalniach należących do koncernu z Lubina.