Klienci, którzy zamierzają w najbliższym czasie kupić na raty pralkę, pożyczyć pieniądze na remont mieszkania albo na kredyt zmienić samochód na nowy, nie mogli lepiej wybrać momentu na taką decyzję. Zdaniem specjalistów kilka najbliższych miesięcy będzie stało pod znakiem bardzo atrakcyjnych ofert pożyczek konsumpcyjnych ze strony banków. Jak one mogą wyglądać, kilka dni temu pokazał BNP Paribas. Obniżył oprocentowanie swojego kredytu gotówkowego do 6,9 proc. w skali roku. – To jeden z naszych flagowych produktów. Dlatego poszliśmy dalej niż konkurencja i zaoferowaliśmy z jednej strony obniżone oprocentowanie, a z drugiej gwarancję najniższego całkowitego kosztu kredytu – mówi Michel Thebault, wiceprezes w BNP Paribas Bank Polska.
Obecnie to jeden z najniżej oprocentowanych kredytów gotówkowych. Ale atrakcyjnych pożyczek jest na rynku więcej. Przykładem może być produkt z oferty ING. Chociaż Bank Śląski pobiera oprocentowanie wyższe niż BNP Paribas – 8,3 proc. w skali roku, to zrezygnował z prowizji. Dzięki temu, według obliczeń porównywarki finansowej Comperia, rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO) wynosi jedynie 8,6 proc. Klienci BNP Paribas muszą uiścić 2,99 proc. prowizji, co przekłada się na RRSO w wysokości przekraczającej 9,2 proc. Niewiele droższe są kredyty Euro Banku, BOŚ Banku i Deutsche Banku.
Skąd taka szczodrość instytucji finansowych w stosunku do klientów zaciągających pożyczki konsumpcyjne? Zdaniem ekspertów to rezultat kilku czynników. Po pierwsze banki chcą zwiększać swój udział w rynku kredytów gotówkowych, bo jest im trudno zwiększać akcję kredytową w segmencie kredytów mieszkaniowych. W rozruszaniu rynku hipotek nie pomagają rekomendacje nadzoru finansowego, które nałożyły na starających się o takie pożyczki obowiązek posiadania wkładu własnego. Bankowcy mają też inny problem – długość depozytów nie jest dopasowana do okresu spłaty długoterminowych kredytów, na co nadzór również patrzy nieprzychylnym okiem. Wreszcie pożyczki konsumpcyjne, mimo ostatnich obniżek oprocentowania, wciąż pozwalają bankom zarabiać dużo więcej niż hipoteki. – A koszt ryzyka związanego z ich udzielaniem spada. Zauważalne są wyraźna poprawa na rynku pracy oraz wzrost wynagrodzeń, co przekłada się na mniejszy udział kredytów zagrożonych w portfelu banków – uważa Kamil Stolarski, analityk sektora finansowego w Espirito Santo Investment Bank.
Banki mogą więc pożyczać taniej, mimo że stopy procentowe od dłuższego czasu stoją w miejscu. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że tak tanich pożyczek jak teraz nie mieliśmy nigdy w historii. Obecnie średnie nominalne oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych wynosi 12,5 proc. w skali roku. Jeszcze rok temu przekraczało 14 proc., a dwa lata temu oscylowało wokół 15 proc. Zdaniem analityków w najbliższym czasie klienci mogą liczyć na dalsze spadki odsetek i atrakcyjne oferty kredytów gotówkowych. – Szczególnie w tych bankach, które będą chciały zwiększać swój udział w rynku kosztem konkurentów. Promocyjne oferty na pewno będą się powtarzać – mówi Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.
Reklama
W których bankach? Przedstawiciele poszczególnych instytucji unikają deklaracji co do wysokości przyszłego oprocentowania lub prowizji. Część przyznaje jednak, że chce rozwijać akcję kredytową szybciej niż konkurencja. Wśród nich są np. Millennium i mBank. Ten drugi prognozuje wzrost sprzedaży pożyczek o 20 proc. w stosunku do wyniku z roku ubiegłego. – Pierwsze miesiące 2014 r. pokazują, że sprzedaż rośnie bardzo dynamicznie – zapewnia Dariusz Solski, dyrektor departamentu produktów kredytowych bankowości detalicznej mBanku. Ambitne plany na ten rok ma również jeden z liderów rynku kredytów konsumpcyjnych – bank Credit Agricole, który, podobnie jak mBank, chce zwiększyć sprzedaż o 20 proc. – W ubiegłym roku sprzedaż kredytów gotówkowych naszego banku osiągnęła poziom ok. 3 mld zł. W tym roku chcemy sprzedawać 300 mln zł kredytów miesięcznie – zapowiada Philippe Marie, prezes Credit Agricole Bank Polska.
Niższe koszty obsługi zadłużenia oraz poprawiające się nastroje wśród klientów owocują wzrostem sprzedaży produktów gotówkowych, który już widać w statystykach. Według najnowszych danych opublikowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego wartość zadłużenia z tytułu kredytów konsumpcyjnych wynosiła na koniec marca ponad 126 mld zł. Wedle tych samych statystyk przed rokiem wynosiła ok. 122 mld zł. Niewątpliwie we wzroście rynku pomaga złagodzona w ubiegłym roku rekomendacja T, ustalająca zasady, na jakich banki udzielają pożyczek.
Limitem w odsetki
Maksymalne nominalne oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych w Polsce nie może być obecnie wyższe niż 16 proc. w skali roku. Limit taki wprowadzony został przez ustawę antylichwiarską. Zgodnie z jej zapisami banki oraz inne podmioty udzielające pożyczek nie mogą pobierać odsetek wyższych niż czterokrotność stopy lombardowej, ustalanej przez Narodowy Bank Polski. Dziś stopa ta wynosi 4 proc. Ale w przeszłości była dużo wyższa, np. w 2012 r. przekraczała 6 proc.
Jednak mimo obowiązującego limitu bywa, że jest on obchodzony. Zdarza się, że niektórym klientom banki są w stanie udzielić kredytu pod warunkiem zakupu dodatkowego ubezpieczenia. Teoretycznie jest ono dobrowolne, ale jeżeli klient go nie wybierze, kredytu nie dostanie. Częściej limit jest obchodzony przez firmy pożyczkowe. Te pobierają dodatkowe prowizje na przykład za odbieranie rat przez doradcę w domu klienta.
Rząd chce to zmienić. Obecnie toczą się prace nad ustawą, która ma limitować całkowite nieodsetkowe koszty związane z obsługą pożyczki.