Najbardziej aktywne na zagranicznych rynkach będą marki odzieżowe i obuwnicze. Największe z nich m.in. LPP, CCC oraz Coccodrillo, łącznie otworzą 260 salonów poza krajem. Oznacza to inwestycje rzędu 250 mln zł. A to plan minimum, bo spółki nie wykluczają poszerzenia planów o dodatkowe rynki. Wówczas nakłady jeszcze wzrosną.
– Założyliśmy uruchomienie 80 sklepów w Czechach, na Słowacji, Węgrzech i w Rumunii oraz 20 w Rosji, Rumunii oraz krajach nadbałtyckich. Przymierzamy się do wejścia do Austrii, Słowenii, Chorwacji i Turcji, gdzie do końca roku chcemy mieć po kilka placówek – wylicza Piotr Nowjalis, wiceprezes CCC. W 2012 r. za granicą spółka otworzyła 48 salonów. Teraz jeszcze zwiększa tempo, bo do 2015 r. chce zostać liderem w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.
– Oznacza to dla nas pokonanie Baty w Czechach oraz Deichmanna na Słowacji i na Węgrzech – dodaje Nowjalis.
Do nowych rynków przymierza się też LPP. Spółkę interesują Bliski Wschód i Chiny. – Na pierwszym zadebiutujemy już na przełomie 2013 i 2014 r. Rynek chiński jest jednak bardziej perspektywiczny. Docelowo może powstać tam więcej sklepów niż w Rosji, gdzie mamy ich ponad 150 – uważa Dariusz Pachla, wiceprezes zarządu w LPP. Dodaje, że na rynkach, na których firma już działa, a mowa m.in. o Czechach, Węgrzech, Rumunii, Bułgarii, Łotwie i Estonii, powstanie w tym roku 110 salonów. To o co najmniej 10 więcej niż w 2012 r.
Nowe rynki chcą podbijać także mniejsi gracze. Big Star interesuje się Chorwacją, Rumunią i Hiszpanią, a Wójcik Fashion Group – Niemcami, Włochami oraz Chinami.
– Pierwszy sklep w Pekinie może powstać we wrześniu – deklaruje Marek Szostak, dyrektor ds. rozwoju w Wójcik Fashion Group.
Nawet ci, którzy do tej pory nie próbowali sił za granicą, zamierzają podążyć śladami konkurencji. Mowa m.in. o Monnari, która przymierza się do debiutu w Rosji.
Polskę na świecie rozsławiają już nie tylko marki odzieżowe i obuwnicze. Robią to też sieci kosmetyczne i gastronomiczne. Ich inwestycje w tym roku mogą wynieść kilkadziesiąt milionów złotych. Inglot, który za granicą ma już ponad 190 salonów, otworzy kolejne 60. Od zeszłego roku na zagranicznych rynkach jest też obecna marka Organique. Do pięciu sklepów tej sieci dołączą w tym roku dwa. – Powstaną w Turcji i Szwajcarii. Więcej sklepów nie będzie ze względu na wysokie koszty ich uruchomienia. To 50–80 tys. euro na jedną placówkę – mówi Leszek Majcherczyk ze spółki Organique.
W branży gastronomicznej na zagraniczną ścieżkę rozwoju weszły już Sphinx, Da Grasso czy Nasz Naleśnik. W tym roku dołączą do nich Crazy Piramid Pizza czy Pierogarnia Stary Młyn. – Z ekspansją zagraniczną ruszamy w czerwcu. Liczymy na otwarcie kilku restauracji – zapewnia Wojciech Goduński z PPHU Wojtex, będącego właścicielem sieci Crazy Piramid Pizza oraz Biesiadowo.
O ile do ekspansji zagranicznej sieci gastronomiczne popycha rosnące zainteresowanie nimi ze strony polskiej emigracji, o tyle marki odzieżowe czy obuwnicze robią to ze względów ekonomicznych. Największe z nich mają w Polsce ok. 800 sklepów, więc zaczyna już brakować miejsc na kolejne. Na dodatek ze względu na konkurencję muszą schodzić z marż. – Wynoszą 57 proc. Za granicą przekraczają 60 proc. – dodaje Dariusz Pachla z LPP.