Do 6 maja eurodeputowani mogą zgłaszać poprawki. Polski rząd organizuje koalicję państw przeciwnych zaostrzaniu polityki antynikotynowej. Wspiera w ten sposób rodzimy przemysł tytoniowy, który obawia się nowej dyrektywy.



Andrzej Arendarski prezes Krajowej Izby Gospodarczej przekonuje, że propozycje Brukseli nie ograniczą palenia, a jedynie zwiększą przemyt papierosów. Budujemy wspólny front przeciwko niezbyt rozsądnym zamiarom Komisji Europejskiej - twierdzi Arendarski.



Reklama

Magdalena Włodarczyk z Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego tłumaczy w rozmowie z IAR, że nowa propozycja unijnego prawa najbardziej uderza w Polskę. Wprowadzenie dyrektywy, może spowodować utratę setek tysięcy miejsc pracy, obniżyć wpływy podatkowe i zwiększyć przemyt - ostrzega Magdalena Włodarczyk. Krajowe Stowarzyszenie Przemysłu Tytoniowego ocenia, że już obecnie prawie 15 procent wyrobów jest wprowadzane na rynek nielegalnie.



Polska jest największym w Unii producentem gotowych wyrobów tytoniowych. Nad Wisłą funkcjonuje 6 fabryk, które zatrudniają w sumie ok. 6 tysięcy osób. Lech Ostrowski z Krajowego Związku Plantatorów Tytoniu przypomina jednak, że przy uprawie tytoniu pracuje 60 tysięcy osób i to oni mogą najbardziej ucierpieć. Dyrektywa doprowadzi do upadku wiele naszych gospodarstw rolnych - ostrzega plantator.



Według szacunków ekspertów z branży tytoniowej zakaz obejmujący cienkie i mentolowe papierosy może obniżyć wpływy do budżetu państwa o 9 miliardów złotych. Polski rząd deklaruje, że przeciwko dyrektywie tworzy się liczna koalicja krajów Unii do której ma należeć Rumunia, Bułgaria, Czechy, Słowacja i Szwecja.



Z ubiegłorocznych badań zleconych przez Komisję Europejską wynika, że tytoń pozostaje w Wspólnocie pierwszą przyczyną zgonów, których można byłoby uniknąć. Palenie tytoniu jest przyczyną śmierci 695 tysięcy ludzi rocznie. Koszty tego dla gospodarki Komisja szacuje na 100 mld euro. Ostateczne głosowanie nad dyrektywą tytoniową zaplanowano w Parlamencie Europejskim we wrześniu.