Notowania koncernu lecą w dół. Wczoraj cena walorów Gazpromu na giełdzie w Moskwie spadła do 3,5-rocznego minimum, osiągając wartość 133,6 rubli (13,8 zł) za akcję. Od początku roku kapitalizacja koncernu zmalała już o 6 proc. Wszystkiemu winna jest nieefektywna polityka koncernu na zewnętrznych rynkach.
Dzięki bardziej elastycznemu podejściu do europejskich konsumentów konkurencję z Gazpromem wygrywa Statoil, drugi po Rosjanach dostawca gazu w Europie. Norwegowie, którzy kilka dni temu poinformowali o rekordowych zyskach i sprzedaży na Starym Kontynencie, zamierzają stopniowo odchodzić od nielubianej przez odbiorców zasady określania cen gazu na podstawie cen ropy naftowej. Do 2015 r. liczba takich kontraktów ma być zmniejszona o połowę. Dzięki temu Statoil liczy na przejęcie części klientów Rosjan z Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Norweska strategia przynosi już pierwsze owoce. W 2012 r. Statoil sprzedał Europejczykom o 10 proc. więcej gazu niż rok wcześniej. Spadki Gazpromu były porównywalne; zamiast planowanych 150 mld m sześc. Rosjanie dostarczyli na rynek europejski zaledwie 139 mld. Między innymi z powodu malejącego rynku zbytu Gazprom odroczył eksploatację złóż Sztokman na Morzu Barentsa. Koncern jest także podgryzany na rynku krajowym. Jego monopol na eksport gazu zamierza przełamać nie tylko prywatny Nowatek, lecz także państwowy Rosnieft, na którego czele stoi niezwykle wpływowy były wicepremier Igor Sieczin.