Narodowy przewoźnik desperacko walczy o przetrwanie. Plan spółki, która zwróciła się o 1 mld zł pomocy publicznej, opiera się na dwóch filarach. LOT musi ciąć koszty i sprzedawać aktywa niepotrzebne do obsługi pasażerów.
Natychmiast po wyborze nowego prezesa zwołana zostanie konferencja, na której podany zostanie program cięć połączeń. Nie ma zmiłuj. W siatce obsługiwanych tras pozostaną tylko te, które na siebie zarabiają – mówi nasz informator. Prace nad ostatecznym kształtem nowej siatki połączeń LOT-u nie zostały jeszcze zakończone. Wiadomo jednak, że z rozkładu lotów wyleci część tras krajowych. Powód – zmieniający flotę LOT musi się skupić na najbardziej dochodowej części biznesu.
Zdaniem Krzysztofa Moczulskiego, eksperta w branży lotniczej, obcięcie siatki połączeń to ruch w dobrym kierunku. – Nasz narodowy przewoźnik najwięcej zarabia na połączeniach długodystansowych, międzykontynentalnych i na klasie biznes. To tutaj powinien być bardziej aktywny – mówi nasz rozmówca.
Jak najlepsze zagospodarowanie nowej floty samolotów spadnie już na barki nowego szefa spółki. Odwołanego w grudniu Marcina Piroga zastąpi ktoś z piątki menedżerów, która dotarła do finałowej rozgrywki konkursu. Wczoraj rada nadzorcza rozpoczęła przesłuchania. Do zamknięcia tego numer DGP nie zapadły rozstrzygnięcia. Wiadomo, że pilna potrzeba złapania za stery LOT-u faworyzowała w wyścigu osoby z doświadczeniem w zarządzaniu spółką lotniczą.
Reklama
Żółtodzioby potrzebujące czasu na naukę nie miały żadnych szans – mówi osoba znająca szczegóły konkursu.
Kwestia wyboru prezesa jest kluczowa dla spółki, ale i dla polskiej gospodarki. Wczoraj podaliśmy w DGP szacunki doradców pracujących dla Ministerstwa Skarbu Państwa, którzy uważają, że upadek narodowego przewoźnika obniży polski PKB nawet o 0,3 proc., czyli o ok. 4,6 mld zł. Bez LOT-u także setki milionów wydanych na rozbudowę warszawskiego Lotniska Chopina będzie można uznać za wyrzucone w błoto. Według analiz pracę w lotnictwie oraz turystyce stracić może łącznie ponad 50 tys. osób.
Celem strategicznym MSP jest utrzymanie na polskim niebie krajowej linii lotniczej – mówi Magdalena Kobos, szefowa biura komunikacji resortu skarbu.
Pomoże w tym sprzedaż zbędnego majątku. Jak dowiedział się DGP, na 28 lutego zwołane zostało nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki, które ma zdecydować o pozbyciu się akcji Eurolotu (38 proc.), Casinos Poland (33,3 proc.) oraz ośrodka wypoczynkowego i nieruchomości w Międzywodziu nad Bałtykiem. Zgoda jest pewna jak w banku, bo kontrolny pakiet 67,97 proc. akcji przewoźnika ma Skarb Państwa (TFS Silesia – 25,1 proc., a pozostałe 6,93 proc. należy do pracowników). Problem w tym, że sprzedaż kasyn ciągnie się od kilkunastu miesięcy. Przed rokiem prasa pisała o niemal pewnej transakcji z udziałem Totalizatora Sportowego o wartości do 90 mln zł, ale szczęśliwego finału nie było.
Za szybkie efekty restrukturyzacji odpowiada głową kierujący MSP Mikołaj Budzanowski. Jeśli ich zabraknie, straci stanowisko – zapowiedział premier. „Szybkie” jest słowem kluczem. Akceptacja pomocy publicznej dla naszego przewoźnika może zabrać Komisji Europejskiej nawet rok. Problem w tym, że wtedy spółka może już być na dnie. Gotówka potrzebna jest na już.