Podczas zakończonego we wtorek szczytu przywódcy 20 najbardziej rozwiniętych gospodarek świata, koncentrując się na kryzysie zadłużeniowym strefy euro będącym największym zagrożeniem dla globalnej gospodarki, wezwali do nasilenia działań na rzecz pobudzenia wzrostu, zapewnienia stabilności finansowej i budowy silniejszej unii fiskalnej w Europie - pisze nowojorski dziennik i zastanawia się, czy słowa te kiedykolwiek przerodzą się w skuteczne działanie.
Jeśli dwa ostatnie lata kryzysu w strefie euro miałyby być jakąś wskazówką, to prawdopodobna odpowiedź brzmi +nie+ - ocenia gazeta.
Kiedy recesja i kryzys bankowy ogarnęły Grecję, Irlandię, Portugalię, Hiszpanię i Włochy, odpowiedź na te zjawiska pod przewodnictwem Niemiec została zdominowana przez usilne naciskanie na nieskuteczne oszczędności i częściowe plany ratunkowe - uważa "NYT".
Według dziennika taka strategia spowodowała większą recesję, niepokoje społeczne i polityczny wstrząs w słabszych gospodarkach europejskich oraz wzrost nieufności między silnymi a słabymi krajami Europy - a dokładnie złe warunki do integracji banków, budżetów i polityk w sposób, który jest potrzebny do przetrwania euro na dłuższą metę.
"NYT" jest zdania, że obecnie stawka jest większa i jest coraz więcej powodów, aby Niemcy zmieniły stanowisko.
Przywódcy G20 mieli okazję wywrzeć presję na Merkel w celu dostarczenia silniejszej i bardziej elastycznej pomocy finansowej, np. dając Grecji więcej czasu na spełnienie restrykcyjnych wymogów pakietu pomocowego lub wpompowując bezpośrednio ze strefy euro kapitał w hiszpańskie banki. Możliwe jest też szukanie bardziej zdecydowanych sposobów na obniżenie stóp procentowych dla narażonych na ryzyko kredytobiorców, w tym wyemitowanie wspólnych euroobligacji lub bezpośrednie skupowanie przez Europejski Bank Centralny obligacji.
Według "NYT", zgodnie z obecnymi regułami, strefa euro i światowa gospodarka, są bardzo zagrożone.