30 maja w Brukseli spotyka się rada konkurencyjności. Najprawdopodobniej podczas spotkania zapadną decyzje dotyczące wprowadzenia jednolitego patentu europejskiego.
– W czerwcu mają zostać podpisane pierwsze porozumienia. Podpisanie pierwszego z nich zamyka możliwość odstąpienia Polski od zasady wzmocnionej współpracy. To już zatem ostatni moment, aby zrezygnować z wprowadzenia do Polski tego rozwiązania – mówi Anna Korbela, prezes Polskiej Izby Rzeczników Patentowych.

Jak jest teraz

Patent jest prawem do wyłącznego korzystania z wynalazku i czerpania z tego pożytku. Przyznawany jest twórcom wynalazku i obowiązuje na terenie tego państwa, w którym żądana jest jego ochrona.Obecnie ochronę praw patentowych dla wynalazku w Unii Europejskiej można zdobyć za pomocą patentu krajowego, uzyskiwanego w konkretnym państwie członkowskim, lub za pomocą patentu europejskiego, wydawanego przez Europejski Urząd Patentowy.
Reklama
Posiadacz patentu europejskiego musi ubiegać się o jego zatwierdzenie osobno w każdym państwie członkowskim, w którym chciałby uzyskać prawną ochronę swojej własności intelektualnej. Dokonuje się tego za pomocą walidacji, czyli uprawomocnienia: w urzędzie patentowym kraju, którego ochronę chcemy uzyskać, trzeba złożyć tłumaczenia patentu oraz wpłacić stosowną kwotę. Z kolei sprawę naruszenia patentu rozstrzygają zawsze właściwe organy krajowe.
Reklama
Komisja Europejska chce te zasady uprościć za pomocą kolejnego rozwiązania – jednolitego patentu europejskiego, który obowiązywałby automatycznie w 25 krajach UE. Sprawy o jego naruszenie miałyby się odbywać w języku kraju, w którym zlokalizowany byłby sąd pierwszej instancji – po angielsku, francusku lub niemiecku. Jak twierdzą naukowcy, sama idea ustanowienia jednolitej ochrony patentowej jest słuszna.
– Chodzi jedynie o należyte i właściwe uregulowanie tego systemu – wskazuje prof. Aurelia Nowicka z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Z tym jednak jest problem, gdyż zdaniem zainteresowanych w sprawie JPE nie przeprowadzono nawet należytych konsultacji społecznych.
– To raczej dzięki aktywności rzeczników patentowych i niektórych innych środowisk temat utworzenia jednolitego sądu patentowego i wprowadzenia jednolitej ochrony był poruszany m.in. na konferencjach naukowych, czy w prasie. Takie zjawisko ciężko jednak nazwać konsultacjami społecznymi – twierdzi Aurelia Nowicka.
Ten zarzut odpiera Ministerstwo Gospodarki.
– Projekt jednolitego systemu ochrony patentowej był konsultowany społecznie, m.in. ze środowiskiem akademickim czy Polską Konfederacją Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” – dowiedzieliśmy się w resorcie.

Bez tłumaczeń

Problemy rodzi już sama kwestia językowa. Patent europejski o jednolitym skutku nie będzie musiał być bowiem tłumaczony na polski, mimo że prawo nim chronione będzie obowiązywać w Polsce.
– Zniesienie obowiązku dostarczania tłumaczeń opisów patentowych do Urzędu Patentowego RP będzie powodowało, że nasi przedsiębiorcy nie będą w stanie weryfikować sytuacji patentowej w Polsce w języku polskim, co wpłynie na pogorszenie warunków prowadzenia działalności gospodarczej oraz swoistej niepewności sytuacji patentowej w wielu obszarach gospodarki – mówi Krzysztof Szubert, minister ds. cyfryzacji Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC.
System automatycznych tłumaczeń, który ma zostać wprowadzony do obsługi JPE, uważany jest za rozwiązanie niewystarczające.
– Język patentowy jest językiem trudnym, automatyczny tłumacz może być przydatny przy tłumaczeniu ogólnych tekstów, a nie przy przekładach z języka specjalistycznego. Zresztą takie tłumaczenie nie będzie mogło stanowić dowodu w przypadku sporu sądowego – zauważa rzecznik patentowy Witold Rożnowski z Rafako SA.

Bez analiz kosztów

Na finiszu prac na forum europejskim wciąż też nie wiadomo, jakie będą koszty przystąpienia Polski do projektu.
– Nie ma dziedziny, której patenty by nie dotyczyły. Przedsiębiorcy, którzy będą chcieli wiedzieć, czy aby nie łamią czyjegoś patentu, będą zmuszeni do dokonywania tłumaczeń gigantycznej ilości dokumentów patentowych, ponosząc koszty z tego tytułu. Do tej pory nie przedstawiono opracowania, które stanowiłoby symulację tych opłat – wskazuje Anna Korbela.
Do tego ministerstwo się już przyznaje i potwierdza, że dopiero planuje przeprowadzenie analizy kosztów i korzyści dla polskich małych i średnich firm wynikających z JPE.
– Należy mieć na uwadze, że tekst projektowanych regulacji ulegał wielokrotnym zmianom, z tego też powodu planowana analiza kosztów i korzyści projektowanych regulacji będzie uwzględniała najbardziej aktualne wersje projektów – tłumaczy resort.
Symulację taką, na potrzeby niedawno zorganizowanej konferencji w Państwowej Akademii Nauk, wykonała prywatna firma.
– Oszacowałem stałe elementy, które będą kosztem zachowania tzw. należytej staranności w postępowaniu dotyczącym sprawdzenia otoczenia prawnego danej inwestycji z określonego sektora. Sprawdzenie najnowszych rozwiązań techniki, dokonywanie tłumaczeń dokumentów to koszt 200 tys. złotych – wskazuje Witold Rożnowski.
Zdaniem oponentów model taki jest nie do zaakceptowania, chociażby dlatego, że w Polsce innowacyjność jest jeszcze w powijakach.
– Podmioty niemieckie oraz amerykańskie w 2011 r. uzyskały prawie 30 tys. patentów europejskich, podczas gdy podmioty polskie jedynie 45. Ta dysproporcja w obszarze innowacyjności gospodarek jest problemem. Jeżeli bowiem w Polsce rocznie będzie przybywało ponad 60 tys. patentów (tyle zostało łącznie udzielonych w 2011 r.), wystąpią bardzo groźne skutki dla naszego rozwoju – alarmuje prof. Aurelia Nowicka.
I wskazuje, że gdy wśród patentów, które będą obowiązywać w Polsce, lwia część będzie pochodzić od podmiotów zagranicznych, wystąpi ogromne ryzyko, że rodzimy przedsiębiorca nieświadomie naruszy cudzy patent.
– Patenty są silną bronią i często niestety są nadużywane do celów antykonkurencyjnych, mających prowadzić do osłabienia lub nawet zniszczenia konkurenta. Już dziś powinniśmy czuć się ostrzeżeni, obserwując chociażby wojny patentowe między producentami smartfonów – dodaje profesor Nowicka.

Są i plusy

Jednak nie wszyscy uważają, że jednolita ochrona patentowa to samo zło.
– Wskazuje się, że JPE będzie orężem wielkich koncernów w walce z małymi – czytaj: polskimi – przedsiębiorcami. Zapomina się jednak o tym, że podmioty silne gospodarczo właśnie przy obecnych rozwiązaniach ochrony patentowej mogą korzystać z silnej pozycji. To właśnie one mogą sobie pozwolić na ponoszenie wysokich kosztów ochrony patentów. JPE doprowadzi zaś – po rozwiązaniu kwestii tłumaczeń – do obniżenia kosztów uzyskania ochrony patentu – wskazuje Paweł Siekierzyński, partner w kancelarii Pietrzak Siekierzyński Bogen sp.j.
Jego zdaniem dyskusja o zagrożeniach powinna więc przerodzić się w dyskusję o tym, jak zwiększyć aktywność polskich przedsiębiorców w innowacyjnych gałęziach gospodarki, tak aby umożliwić im korzystanie m.in. z dobrodziejstw JPE.
Na jednolity patent europejski nie wyraziły zgody Hiszpania i Włochy