Głównym powodem utrzymywania się podwyższonej inflacji – poza żywnością, która zwykle drożeje o tej porze roku – będą wysokie ceny benzyny i oleju napędowego. Przyczyna? Droga ropa na globalnych rynkach. Teoretycznie efekt wysokich cen surowca powinien być łagodzony przez umocnienie złotego. Problem w tym, że nie przekłada się ono tak szybko na spadek cen paliwa, jak osłabienie na wzrost. Poza tym nie jest pewne, na ile ostatnia aprecjacja naszej waluty jest trwała.
Droga ropa to efekt nie tylko obaw przed rosnącym napięciem politycznym na Bliskim Wschodzie, ale też tzw. ilościowego luzowania polityki pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego i jego odpowiedników w krajach poza strefą euro. Bank już w grudniu wpompował w europejskie banki 489 mld euro. Pod koniec lutego ma powtórzyć tę operację, choć nie wiadomo, w jakiej skali. Bank Anglii zdecydował właśnie o wsparciu swoich banków kwotą 50 mld funtów. Część tych pieniędzy trafi na rynek surowców, a konkretnie – instrumentów pochodnych powiązanych z nimi. To się już wydarzyło – w 2009 i 2010 r. Szacowano wtedy, że obroty na rynku pochodnych stukrotnie przewyższały wartość realnie sprzedawanych baryłek ropy, co było jedną z głównych przyczyn wzrostu cen.
Według Tomasza Kaczora, ekonomisty Banku Gospodarstwa Krajowego, ceny transportu w styczniu mogły wzrosnąć o około 9,1 proc. w porównaniu ze styczniem 2011 r. W lutym i w marcu będą rosły nadal o – odpowiednio – 8,1 i 6,5 proc. w skali roku. Niewiele mniej wzrosną ceny nośników energii i mediów. W lutym może to być 8,2 proc. rok do roku, a w marcu 8,3 proc. W tym przypadku przyczyną będzie wzrost opłat pobieranych przez samorządy szukające dochodów. W następnych miesiącach dołoży się do tego wzrost cen gazu.
Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ, do katalogu czynników nakręcających inflację dodaje ceny leków i wyrobów tytoniowych. W tym pierwszym przypadku w ciągu stycznia ceny mogły wzrosnąć o 2,8 proc. W lutym może to być 0,4 proc. w skali miesiąca. Papierosy już podrożały na skutek wzrostu akcyzy – o ok. 0,9 proc. miesiąc do miesiąca w styczniu, pójdą też w górę 0,4 proc. w lutym. Nasi rozmówcy wskazują na jeszcze jedną kategorię z wysokimi cenami. To usługi hotelarskie i gastronomiczne. O ile w pierwszych trzech miesiącach ich wzrost będzie umiarkowany, w granicach 3,9 – 3,5 proc. r./r., o tyle w czerwcu – lipcu mogą one skokowo wzrosnąć ze względu na Euro 2012 – mówi Tomasz Kaczor.
Reklama
Według prognoz Pekao i PKO BP inflacja w styczniu spadła do 4,2 – 4,3 proc. z 4,6 proc. w grudniu. Zadziałał efekt tzw. wysokiej bazy: w styczniu 2011 roku zdrożała większość towarów i usług przez podwyżkę VAT. Ale nawet efekt statystyczny by nie pomógł, gdyby nie słabnący popyt w gospodarce. To główny powód, dla którego firmy wstrzymują się z przenoszeniem na odbiorców wysokich kosztów produkcji. Jak są one wysokie, widać po cenach produkcji sprzedanej przemysłu. W grudniu wzrosły one o 8,1 proc. A wzrost cen produkcji koksu i rafinacji ropy wyniósł w tym czasie 28,7 proc.
Przy dużej konkurencji i malejącej konsumpcji prywatnej firmy nie chcą przerzucać swoich kosztów na konsumentów. Mogłyby wypaść z rynku – mówi Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium. Jego zdaniem przedsiębiorcy godzą się na zmniejszanie swojej marży, bo na razie mają bardzo dobre wyniki finansowe. Ale dodaje, że w dłuższej perspektywie czasowej będzie to nie do utrzymania. Firmy nie mogą rezygnować z części własnych marż w nieskończoność – twierdzi. Odbiją ją sobie, gdy stanieją surowce – same nie obniżą wtedy cen, a my pozostaniemy z wysoką inflacją na dłużej.