Czy japońskie tsunami z marca 2011 roku może wpłynąć na losy gazociągu Nabucco, który miał dostarczać surowiec z Azji Środkowej do Europy z pominięciem Rosji? „Wall Street Journal” dowodzi, że tak.
Awaria w elektrowni atomowej w Fukushimie spowodowana trzęsieniem ziemi i potężną falą wywołała szok także w Europie. Na fali sprzeciwu wobec energetyki jądrowej dwa państwa – Niemcy i Szwajcaria – po trzech miesiącach zapowiedziały całkowite zamknięcie własnych siłowni nuklearnych. W rezultacie o ponad 1/3 spadła wartość akcji udziałowca Nabucco, niemieckiego RWE.
W wywiadzie dla „WSJ” Juergen Grossman, jeden z menedżerów koncernu, przyznał, że w tej sytuacji jego firma wolałaby nie wchodzić w projekty związane ze znacznymi wydatkami finansowymi. Wygaszenie elektrowni atomowych będzie bowiem kosztować miliardy euro. Zmusza to firmy energetyczne do konserwatywnej polityki wydatkowej i ograniczenia inwestycji, ale i wyprzedaży aktywów. RWE sprzedał już udziały w firmach Amprion i Thyssengas.
Nabucco tymczasem, cieszące się silnym poparciem politycznym UE, może kosztować co najmniej 7,9 mld euro. Oprócz RWE w budowie mieliby uczestniczyć również Austriacy, Węgrzy, Rumuni, Bułgarzy i Turcy. Projekt ma też znaczenie dla Polski, która za pośrednictwem interkonektorów również mogłaby skorzystać z kaspijskiego gazu, ograniczając tym samym swoje uzależnienie od Rosji.
Reklama