Za wprowadzeniem tego podatku głosowało wszystkich 154 posłów rządzącego Ogólnogreckiego Ruchu Socjalistycznego (PASOK).
Propozycję wprowadzenia nowego podatku ogłoszono w tym miesiącu, gdy międzynarodowi inspektorzy wstrzymali przegląd programu oszczędnościowego i wyjechali z Grecji, wskazując na opóźnienia w realizacji celów finansowych i we wprowadzaniu reform. Inspektorzy tzw. trojki - Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego - mają wrócić do Aten w tym tygodniu.
Bez kolejnej transzy pakietu ratunkowego, opiewającej na 8 mld euro, Grecji już w październiku groziłoby bankructwo.
Greków, od dawna protestujących przeciwko polityce oszczędnościowej rządu, rozgniewał ten dodatkowy podatek. Żeby ułatwić jego ściąganie, będzie pobierany przy okazji płacenia rachunków za energię elektryczną. Obywatele, którzy odmówią zapłaty, ryzykują odcięcie prądu.
Podatek będzie obowiązywał również bezrobotnych i emerytów. Rząd liczy, że do państwowej kasy wpłynie dzięki niemu dodatkowo ok. 2 mld euro. Od zakładanych celów redukcji deficytu budżetowego Grecję dzieli 1,7 mld euro.
Dwa tygodnie temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unia Europejska - widząc, że Grecji nie udaje się osiągnąć celów finansowych - jasno zaznaczyły, że kończy im się cierpliwość, i ostrzegły Ateny, by przestały się wahać, gdyż w przeciwnym razie mogą stracić wartą 110 mld euro pomoc finansową. Grecja obiecała wprowadzić kolejne bolesne oszczędności, by przekonać międzynarodowych partnerów do powrotu do Aten.