W poniedziałek na rynkach giełdowych w Europie jest nerwowo, a inwestorzy zastanawiają się, jak otworzą się giełdy w Stanach Zjednoczonych. Powodem nerwowości wśród inwestorów jest obniżenie ratingu USA przez agencję ratingową S&P.

Reklama

W nocy z piątku na sobotę agencja ratingowa Standard&Poor's (S&P) obniżyła długoterminowy rating USA z poziomu AAA do AA+. Agencja podała, że perspektywa ratingu jest negatywna, co oznacza, iż może dojść do dalszego obniżenia ratingu. To pierwszy przypadek w historii, gdy USA straciły najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej. Dyrektor zarządzający S&P John Chambers stwierdził w niedzielę, że w perspektywie najbliższych 6-24 miesięcy szansa na obniżenie ratingu USA wynosi 33 proc.

Na informację o obniżce oceny wiarygodności kredytowej USA rynki finansowe zareagowały ucieczką od ryzykownych aktywów. Azjatyckie giełdy straciły w poniedziałek od 2 do ponad 3 proc. Japoński indeks Nikkei stracił 2,18 proc., hongkoński Hang Seng spadał o 2,17 proc. Koreański KOSPI spadł o 3,82 proc., a chiński indeks Shanghai Composite spadł o 3,79 proc.

Jak wskazał analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas, przecena dotknęła również rynek miedzi i ropy. Zyskują natomiast - będące synonimem bezpieczeństwa - złoto i srebro. W przypadku złota osiągnęło ono w poniedziałek cenę nawet 1715 dolarów za uncję.

Analityk Noble Securities Emil Szweda stwierdził, że spadki na giełdach w Azji są dotkliwe, ale nie jest to kataklizm, z którego inwestorzy nie mogliby się podnieść. "Nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy to indeksy tracą kilka procent jednego dnia. Warto jednak zwrócić uwagę, że początkowe straty indeksów były większe, KOSPI (Korea Płd. - PAP) spadał nawet o 7,4 proc. Panika okazała się krótkotrwała i została opanowana" - powiedział.

Po południu również europejskie indeksy świeciły na czerwono, mimo że kilkanaście minut po otwarciu większość z nich była powyżej kreski - rekordzista mediolański FTSE MIB rósł nawet o ponad 4 proc.; o godz. 14 było to już 0,27 proc. na plusie.

Indeks WIG20 po godz. 14 spadał o 1,2 proc., na otwarciu jednak zniżkował o 1,5 proc., a około 9.30 był ponad 1 proc. na plusie. Niemiecki DAX tracił o godz. 14 ok. 2 proc. (około godz. 10 był 0,5 proc. na plusie), francuski CAC40 spadał o 1,6 proc. (ok. godz. 10 był ponad 1 proc. na plusie). Zdaniem Kiepasa, spadki na europejskich giełdach byłyby większe, gdyby nie informacja krążąca po rynku, że Europejski Bank Centralny kupuje obligacje Włoch i Hiszpanii. Dodał, że +kubeł zimnej wody+, wylany przez S&P, podziałał na polityków pozytywnie.

Reklama

"Rynki są jednak w niepewności, jak na sytuację zareaguje Wall Street, właśnie tu upatrywałbym powodów, dla których początek notowań na giełdach był w miarę przyzwoity, a teraz pojawiły się obawy" - powiedział Kiepas. Jego zdaniem, spadki raczej nie powinny mocno się pogłębić. "EBC robi ruch, na który rynki czekały (zakup obligacji - PAP). Ponadto z Hiszpanii i Włoch mamy sygnały, że podejmą one kolejne działania zmierzające do konsolidacji finansów" - dodał.

Analityk stwierdził, że we wtorek amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) może też ogłosić jakieś decyzje, które mogłyby ustabilizować sytuacje na rynkach. "Jeśli jednak nadzieje rynku nie zostaną zaspokojone, to może nas czekać podobna wyprzedaż na rynkach, jaka miała miejsce w ubiegłym tygodniu" - ocenił. Kiepas jest zdania, że dzisiejsze notowania giełd w Europie zakończą się w większości przypadków poniżej kreski. "Wyjątkiem mogą być giełdy we Włoszech i Hiszpanii" - podkreślił.

"We wtorek będziemy mieć do czynienia na rynku z +wyczekiwaniem+ na decyzje Fed, w kolejnych dniach powinna nastąpić jednak korekta" - stwierdził Kiepas.