Rosja z pomocą organizacji ekologicznych może blokować wydobycie gazu łupkowego w Europie, w tym w Polsce - twierdzą zgodnie dwaj czescy eksperci ds. bezpieczeństwa, przywoływani przez portal internetowy iDnes.Zdaniem generałów rezerwy Jirzego Szedivego oraz Andora Szandora, odkrycie wielkich złóż gazu w Europie doprowadzi do wielkich manewrów szpiegowskich. Stary kontynent jest bowiem zależny od surowców z Rosji, a Moskwa - jak podkreślają - nie będzie się biernie przyglądać próbie uwolnienia się z tej zależności.
Energia i źródła surowców pełnią w Rosji funkcję broni politycznej - podkreślają wojskowi. A źródła gazu łupkowego to dla niej "ewidentnie mocna konkurencja". "W kontekście budowy kolejnych gazociągów Rosjanie muszą poważnie traktować informacje o pojawieniu się nowych źródeł gazu. Będzie to kwestia zainteresowania wszelkich służb wywiadowczych, nie tylko rosyjskich, które będą obserwować, co się dzieje w obszarze bogactw naturalnych" - zauważa Szandor, były szef czeskich wojskowych służb informacyjnych (VZS).
Twierdzi on, że z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Europy Środkowej budowa nowych rurociągów gazowych nie wygląda dobrze; gazociągi North Stream i South Stream omijają Polskę, Czechy i Słowację, na dalszy plan zepchnięto także realizację gazociągu Nabucco, mającego - jako alternatywa dla źródeł rosyjskich - dostarczać do Europy gaz z Iranu. Rosja - według ekspertów - w celu realizacji swych celów potrafi wykorzystać targające Europą niepokoje społeczne. "Wpływanie na opinię publiczną przez organizacje ekologiczne i pokojowe, ten +modus operandi+, to są sposoby, które Rosjanie wykorzystują już dość długo i całkiem skutecznie. To rosyjska karta, którą zagrano w Europie Zachodniej przy rozmieszczaniu amerykańskich rakiet" - zaznaczył Szandor.
Szedivy - szef Sztabu Generalnego czeskiej armii w latach 1998-2002 - dodaje, że Moskwa nie może korzystać z "instrumentów bezpośrednich", gdyż przyniosłoby to skutek odwrotny od zamierzonego. "Jednak tajne możliwości wykorzystuje z całą pewnością. Na przykład na wspieranie ruchów ekologicznych i innych. Mamy z tym doświadczenia z okresu, kiedy miał zostać wybudowany (w Czechach w ramach tarczy antyrakietowej USA - PAP) radar. Kierunkiem, który obrali w stosunku do radaru, będą dalej podążać, aby utrzymać pozycję dostawcy" - zauważył generał.
Były szef sztabu dodaje także, że choć dla Rosji sprzedaż surowców do Europy jest bardzo korzystna, nie jest dla niej przymusem, gdyż ma już gotowe połączenia z Chinami, a więc i konkurencyjny rynek. Rosjanie "nie są zależni od Europy - dodał Szedivy. - Oczywiście nie chcą tracić kontaktów, ale gdy tylko w grze będą pieniądze, będą grać chińską kartą".
Generałowie podkreślili, że największym wsparciem Rosji w UE będą Niemcy. "Niemcy będą narzędziem utrzymania rosyjskich wpływów. Działający gazociąg North Stream da im całkowitą wyłączność na dystrybucję gazu" - powiedział Szedivy. Jego zdaniem pozostałe wielkie państwa Unii Europejskiej nie mają tak silnych związków z Moskwą, a Wielka Brytania ma własne złoża gazu w Morzu Północnym.
Z drugiej strony - zauważył Szedivy - gaz łupkowy, nawet jeśli jego wydobycie nie dojdzie do skutku, może przynieść pozytywne efekty. "Jeśli jest prawdą, że wydobycie gazu łupkowego będzie tańsze, Rosjanie będą musieli skoncentrować się na maksymalnej efektywności wydobycia" u siebie - podkreślił. "Konkurencja może zmusić Rosję do rozwiązania wielu kwestii: sprawy jakości rur przesyłowych, badania złóż, czy efektywności wydobycia" - powiedział.
Portal iDnes przypomniał, że niedawno we Francji, która po Polsce ma drugie pod względem wielkości złoża gazu łupkowego w Europie - Zgromadzenie Narodowe (niższa izba parlamentu) zakazało eksploatacji surowca z łupków osadowych ze względów ekologicznych. Z Warszawy - dodał portal powołując się na przedstawiciela PGNiG - słychać obawy, że mogą się pojawić naciski zmierzające do wprowadzenia zakazu wydobycia w całej UE.