Szef rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller pod koniec kwietnia poinformował, że cena gazu na koniec 2011 r. może wynieść 500 dolarów za 1 tys. metrów sześciennych. W 2010 r. średnia cena gazu eksportowanego przez Gazprom wynosiła ok. 300 dol.
Zdaniem wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, polityka podwyższania cen gazu przez Gazprom może doprowadzić do rewizji polityki energetycznej w UE. "Może się okazać, że absurdalnie wysokie ceny ropy i gazu sprawią, że w Europie (...) nastąpi szybka rewolucja technologiczna, bo będziemy szukać tańszej energii" - powiedział w kwietniu wicepremier, odnosząc się do informacji Gazpromu.
Ekspert ds. energetyki Instytutu Sobieskiego Paweł Nierada uważa, że wypowiedź Millera na temat cen gazu jest po części grą polityczną, którą prowadzą Rosjanie. "Można to odbierać w kontekście powracającego tematu renegocjacji cen dostaw gazu do Polski. Oczywiście polskie pozycje negocjacyjne nigdy nie były silne. Otwarcie pierwszej nitki gazociągu Nord Stream jeszcze te pozycje osłabiło. Dopóki Polska nie będzie miała infrastruktury, która pozwoli na dostawy gazu z innych kierunków niż wschodni, to Rosjanie będą nam dyktować ceny. Dopóki nie powstanie gazoport w Świnoujściu, korytarz gazowy Północ-Południe, dopóty nasza pozycja w negocjacjach z Rosjanami nie będzie lepsza" - powiedział PAP.
Nierada zwrócił uwagę na to, że cen ropy naftowej, od których uzależnione są ceny gazu, przestały rosnąć. "Pojawiły się też sygnały, że mogą się obniżać. Czy cena za tysiąc m sześc. rosyjskiego gazu może wynieść 500 dolarów? Odpowiem przewrotnie - tak, ale w efekcie otwarcia pierwszej nitki gazociągu Nord Stream, a nie w wyniku wzrostu cen surowców na rynkach światowych. Jeżeli Gazpromowi udałoby się zastąpić przesył prowadzony gazociągiem jamalskim dostawami Nord Stream, to 500 dolarów może być rzeczywistością dla PGNiG" - zaznaczył.
W opinii szefa badań rynku gazu w Oxford Institute for Energy Studies Jonathana Sterna, jeśli ceny ropy utrzymają się w granicach 110-120 dolarów za baryłkę do końca tego roku, to cena w kontraktach na dostawy gazu - w których jest powiązana z ceną ropy - może rzeczywiście wynieść 500 dolarów.
"Z drugiej strony każdy, kto ma dostęp do gazowego huba (miejsce łączące systemy gazowe kilku krajów - PAP), będzie płacił mniej. Polska, tak jak inne kraje, będzie chciała zapewnić sobie niższe ceny surowca. Pamiętać też należy, że tak wysoka cena jak 500 dolarów oznaczałaby, że rosyjski gaz jest najdroższy w Europie, a jego sprzedaż nie będzie rosnąć" - poinformował PAP.
Zdaniem eksperta rynku gazowego Andrzeja Szczęśniaka mało prawdopodobne jest, by cena gazu na koniec roku osiągnęła 500 dolarów. "Ta cena będzie wynikała ze światowych cen ropy, a nie zapowiedzi czy chęci jakiegokolwiek prezesa. Ostatnie spadki cen ropy pokazują, że scenariusze dotyczące ceny tych surowców mogą być różne. Nie ma żadnej pewności, że cena ropy będzie cały czas rosła. Ten rynek jest kruchy i może się zawsze załamać" - powiedział PAP.
Zaznaczył, że cena gazu nie jest związana z popytem na ten surowiec. "(...) Popyt na gaz może być słaby, a ceny wysokie. I odwrotnie. Oczywiście wysoka cena decyduje o tym, że popyt słabnie. Jednak nie ma tutaj bezpośredniej korelacji. Ceny gazu są dyktowane przez ceny ropy, a ceny ropy są dziś rozregulowane. Nie pokusiłbym się o prognozy cen gazu na koniec tego roku" - zaznaczył.
Polska jest jednym z największych importerów gazu z Rosji. W 2010 r. sprowadziła 9,9 mld m sześc. surowca. Więcej rosyjskiego gazu w ub.r. kupiły tylko Niemcy, Turcja i Włochy. Zawarte w październiku 2010 r. porozumienie między Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem a Gazpromem przewiduje możliwość zwiększenia dostaw gazowego paliwa do Polski do 11 mld m sześc. rocznie.
W końcu ub.r. PGNiG zwróciło się do Gazpromu o rozpoczęcie negocjacji na temat obniżenia ceny gazu dla Polski. W 2010 r. za 1 tys. m sześc. surowca Polska płaciła średnio 336 dolarów, podczas gdy Niemcy 271 dolarów.