Bruksela złagodziła system liczenia naszego długu publicznego. My nie złagodzimy jednak planu zmniejszania deficytu. – To najlepszy okres na redukcję deficytu, okres wyższego wzrostu gospodarczego – zapowiada wiceminister finansów Ludwik Kotecki.
To oznacza kontynuację działań wymienionych w liście do komisarza do spraw walutowych i gospodarczych Ollego Rehna, takich jak zmiany w OFE, nowa reguła wydatkowa dla samorządów, ale także trzymanie dyscypliny finansów w budżecie na 2012 rok.
Polska zobowiązała się do redukcji deficytu do 3 proc. w roku 2012, inaczej grożą nam kary ze strony Brukseli. Ministrowie finansów krajów UE ustalili w zeszłym tygodniu, że koszty reform emerytalnych mają być brane pod uwagę przy decyzjach w sprawie procedury nadmiernego deficytu. Ma to dotyczyć całego procesu na każdym jego etapie, od samego początku, gdy Komisja Europejska bada, czy procedura ma być wdrożona, po decyzję o jej zdjęciu. Podstawowy warunek to spełnienie drugiego kryterium z Maastricht, długu publicznego poniżej 60 proc. PKB.

Ile nam odliczą?

Reklama
Procedura opracowana przez Ecofin, czyli ministrów finansów UE, przewiduje, że faktycznie będą dwa rodzaje ulg dla krajów z kapitałowym systemem emerytalnym. Wyższa przy decyzji o wszczęciu procedury nadmiernego deficytu, a niższa przy jej wycofaniu. Konkretne liczby nie padają. Ze względu na różne systemy emerytalne posłużono się opisem. Definicja ulgi jest skomplikowana. Przewiduje, że jeśli deficyt przewyższa nawet unijne „nieco powyżej trzech procent” (w oryginale „close to”), to procedura nie będzie uruchamiana. Do tej pory „nieco powyżej” definiowano jako około 3,5 proc.
– W naszym przypadku tę wyższą wartość można by nawet określić jako blisko 4 proc. deficytu – mówi nam Kotecki.
Natomiast przy decyzji o wycofaniu procedury Bruksela ma brać pod uwagę tylko niższy z tych wskaźników, czyli ok. 3,5 proc. W koszty, które można odliczyć, KE proponowała wliczać zarówno transfery do systemu kapitałowego, jak i koszt obsługi długu wynikający z działania drugiego filaru. Polski resort finansów wylicza obecnie te koszty na 2,5 proc., z czego nieco ponad 1,5 proc. to transfery do OFE, a ok. 1 proc. PKB – koszty obsługi długu.

Dyskusja z komisją

Prace nad łagodniejszym traktowaniem krajów zakończą się w Brukseli prawdopodobnie w połowie roku.
Na razie minister finansów czeka na ostateczną ocenę KE naszego planu zejścia z deficytem do 3 proc. w 2012 roku. Wstępna ocena – mimo różnic zdań między komisją a resortem finansów – jest pozytywna. Dla Brukseli ważne są bowiem nie tylko wyliczenia, lecz także podtrzymanie przez Polskę zobowiązania zmniejszenia deficytu zgodnie z planem, bo może tego argumentu używać w rozmowie z innymi krajami, które mają z tym kłopot.